Ta strona korzysta z plików cookies w celach statystycznych. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie plików cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Kliknij >>tutaj<< aby dowiedziec się więcej o plikach cookies.
 
E-mail

Sługa Boży o. archimandryta Fabian Abrantowicz

PEŁEN BOŻEJ ODWAGI

o. archimandryta Fabian Abrantowicz„Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16, 33b). Te słowa Chrystusa musiały mocno intrygować Apostołów. Do dziś dnia zresztą zastanawiają z pewnością każdego, kto pragnie naśladować Chrystusa w życiu zakonnym czy kapłańskim. Naśladować Mistrza we wszystkim, to także naśladować Go w znoszeniu cierpień i przeciwności.

Czy zastanawiał się nad tym mariański kapłan, Fabian Abrantowicz, skazany na więzienie i łagry pod pretekstem „czynnej walki przeciwko władzy sowieckiej”? Sądząc po jego postawie, która była wielkim świadectwem przywiązania do Chrystusowego Kościoła – tak. Gotowość do oddania swojego życia za wiarę nie rodzi się w jednej chwili. Do takiego aktu trzeba dojrzewać przez lata wypełnione nieustannym odczytywaniem woli Bożej w rzeczach małych. Takim człowiekiem był właśnie o. Abrantowicz. Trudy dnia codziennego hartowały jego ducha i czyniły z niego nie tylko pasterza dusz ludzkich, ale bojownika o wielkie sprawy Boże. Taki pozostał w pamięci zakonnych współbraci i tych, którzy mieli możność spotkania się z nim.

Abrantowicz z pochodzenia był Białorusinem. Urodził się 14 IX 1884 r. w Wereszkowszczyźnie k. Nowogródka. Po ukończeniu szkoły w Nowogródku, w 1900 r. wstąpił do seminarium duchownego archidiecezji mohylewskiej w Petersburgu. Po sześciu latach w tym samym mieście rozpoczął studia w Akademii Duchownej. W 1908 r. przyjął święcenia kapłańskie, a w dwa lata później ukończył studia z tytułem magistra teologii. Po krótkim okresie pracy katechetycznej wyjechał do Belgii, gdzie podjął studia uniwersyteckie w Lowanium, wieńcząc je tytułem doktora filozofii. Powróciwszy do kraju pracował duszpastersko w Petersburgu oraz jako profesor seminarium duchownego.

W 1918 r. bolszewicy zamknęli seminarium w Petersburgu. Wówczas to bp Zygmunt Łoziński, ordynariusz niedawno reaktywowanej diecezji mińskiej, postanowił utworzyć seminarium w Mińsku. Zwrócił swą uwagę na zdolnego ks. Abrantowicza i polecił mu zorganizować uczelnię, mianując go rektorem. W dwa lata później seminarium zmuszone było się ewakuować w obawie przed zbliżającymi się bolszewikami.

Od 1920 r. ks. Abrantowicz przebywał w Nowogródku. Biskup zlecał mu coraz to nowe i liczne zadania. W końcu powrócił do pracy seminaryjnej w charakterze ojca duchownego i profesora w seminarium w Pińsku, do którego to miasta przeniesiono instytucje diecezjalne.

Opatrzność Boża w tych trudnych latach pozwoliła ks. Fabianowi na bliższe zapoznanie się z bp. Jerzym Matulewiczem, odnowicielem zakonu marianów. Wraz z Matulewiczem poznał też mariańskie zgromadzenie, do którego zresztą wstąpiło kilku jego kolegów. Zapragnął i on także wstąpić na drogę życia zakonnego. Sam o. Matulewicz chętnie upatrywał go w mariańskich szeregach. Abrantowicz miał się bowiem okazać niezbędnym w kładzeniu podwalin pod zaistnienie białoruskiego klasztoru marianów. Bp Łoziński dowiedziawszy się o zamiarach ks. Abrantowicza z początku niezbyt chętnie chciał się zgodzić na odejście kapłana, który tak wiele wysiłków wkładał w organizację nowej diecezji. Wreszcie 15 VI 1926 r. udzielił mu zgody na wstąpienie do marianów. Na początku sierpnia ks. Fabian rozpoczął nowicjat w Drui pod kierunkiem innego wybitnego białoruskiego marianina i dawnego kolegi-współpracownika z seminarium duchownego w Mińsku, ks. Andrzeja Cikoty.

W 1927 r. ks. Abrantowicz złożył śluby zakonne. Pozostał na krótki czas w Drui, gdzie pracował duszpastersko. Nie trwało to długo. Dnia 20 V 1928 r. Stolica Apostolska utworzyła ordynariat dla Rosjan katolików obrządku bizantyńsko-słowiańskiego w Chinach z siedzibą w Harbinie, zaś 31 maja ks. Abrantowicz został mianowany przez papieża Piusa XI ordynariuszem z tytułem archimandryty. Wybór padł na niego z dwóch względów. Papież znał osobiście Abrantowicza i wiedział o jego gotowości pracy w obrządku wschodnim. Znał też idee o. Matulewicza w kwestii pojednania prawosławnych z Kościołem katolickim.

Po dłuższym pobycie w Rzymie, w celu załatwienia wszelkich formalności, 29 IX 1929 r. o. Abrantowicz przybył do Szanghaju, gdzie spotkał się z nieoczekiwaną sytuacją – wszystkie katolickie klasztory odmawiały mu z początku gościny w wyniku rozmaitych podejrzeń. Po długiej i wyczerpującej podróży dotarł do Harbinu. Początek jego pobytu w tym mieście był jednym wielkim sprawdzianem wiary. Zamiast oczekiwanych licznych przejść prawosławnych na wschodni katolicyzm – kilkuosobowe grupki wiernych na nabożeństwach, a do tego opłakana sytuacja moralna rodzin i niezbyt sprzyjająca sytuacja materialna, zwłaszcza brak odpowiednich pomieszczeń. Z czasem też zauważał coraz to bardziej antykatolickie nastawienie prawosławnych, ale też nieżyczliwość ze strony społeczności polskiej w stosunku do działalności wśród Rosjan we wschodnim obrządku.

Źle przyjmowany, a nawet zwalczany archimandryta nie ustawał jednak w swych duszpasterskich i organizacyjnych wysiłkach. W szczególności widział potrzebę zaopiekowania się rosyjskimi sierotami, dla których w 1929 r. otworzył sierociniec, później przekształcony w Liceum św. Mikołaja. Swoją działalność wychowawczą rozciągał również na dwa zakłady wychowawcze prowadzone przez rzymskokatolickie siostry zakonne.

W 1934 r. o. Abrantowicz udał się do Rzymu, by przed papieżem zdać relację ze swojej działalności. Wówczas to Pius XI wyraził zgodę na otwarcie w Harbinie mariańskiego domu zakonnego wschodniego rytu. Od tego czasu o. archimandryta nie musiał czuć się osamotniony w swoich działaniach. Wspierali go marianie z Białorusi i Litwy. Przy takiej współpracy łatwiej było o większy rozwój misji. Ze szczególnym pietyzmem zabrano się do prowadzenia liceum, które sukcesywnie się powiększało i miało wybitnie ekumeniczny charakter. Ruszyła także działalność wydawnicza. Sytuacja zaczęła ulegać znacznej poprawie.

W kwietniu 1939 r. harbiński ordynariusz udał się znowu do Rzymu. Uczestniczył w kapitule generalnej zgromadzenia. Następnie odwiedził marianów w Warszawie, Kownie, Rydze i Wilnie oraz krewnych w rodzinnym Nowogródku. Tutaj zastał go wybuch wojny. Od tej chwili rozpoczął się szereg brzemiennych w nieszczęśliwe skutki wydarzeń. Usiłując przedostać się do Rzymu, postanowił pojechać jeszcze do Lwowa. Tam rozchorował się i przebywał w szpitalu. Gdy wschodnie tereny zostały zajęte przez wojska radzieckie, o. Fabian opuścił szpital, chcąc przejść na stronę polską. W Uchnowie, gdzie przekraczał granicę, został zauważony przez Niemców i zmuszony do zgłoszenia się do sowieckiej straży granicznej. Niedługo po tym fakcie został aresztowany i przekazany NKWD we Lwowie. W rozpoczętym śledztwie zarzucono ks. Abrantowiczowi nielegalne przekraczanie granicy. W toku śledztwa pojawiały się następne zarzuty: szpiegostwa na rzecz Polski, Japonii i Watykanu oraz czynnej walki przeciw władzy sowieckiej.

W styczniu 1941 r. został przewieziony do moskiewskiego więzienia na Butyrkach. Po kilku miesiącach przedstawiono mu oskarżenie. Przesłuchaniom ks. Abrantowicza towarzyszyło nieustanne znęcanie się; często bywał nieprzytomny z powodu ciężkich pobić. Świadkowie wspominali jednak jego mężną postawę. Wracając pobity do celi prawie nieustannie się modlił. Pewnego razu, jeden z prześladowców, w czasie „rutynowego” spełniania swego obowiązku, skierował drwiące słowa pod adresem o. Fabiana: „ty masz przecież twego Boga, który robi cuda, dlaczego Go nie poprosisz, żeby cud zrobił, żeby ciebie nie bolało?”. O. Fabian miał na to odpowiedzieć: „mój Bóg pomaga wam w tej chwili mnie bić”.

Dnia 23 IX 1942 r. skazano ks. Abrantowicza na 10 lat łagru w Kazachstanie. Nigdy jednak tam nie dotarł. Zmarł w więzieniu na Butyrkach 2 I 1946 r.

Gdy o. Fabian był jeszcze młodym kapłanem, rysowała się przed nim piękna i raczej spokojna przyszłość. Działalność w diecezji mińskiej przysparzała mu wiele zaszczytów i godności. Został nawet prałatem i wikariuszem generalnym części diecezji. Spotkanie z przyszłym błogosławionym, o. Jerzym Matulewiczem, przesądziło jednak o jego przyszłym życiu, które miało polegać na tym, czego nauczył się niewątpliwie od samego bł. Jerzego: „dla Kościoła pracować, dla Kościoła cierpieć, dla Kościoła nie wahać się nawet oddać życia”. Nie trudno więc domyślić się jakie uczucia musiały tkwić w sercu o. Fabiana, gdy czytał Chrystusowe słowa z Janowej Ewangelii: „miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat”.


Autor: ks. Krzysztof Trojan MIC, źródło: www.marianie.pl

Link zewnętrzny: Katoliccy Męczennicy XX Wieku w Rosji
Ostatnia aktualizacja ( Saturday, 24 July 2010 )
< Poprzedni   Następny >

stat4u