Ta strona korzysta z plików cookies w celach statystycznych. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie plików cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Kliknij >>tutaj<< aby dowiedziec się więcej o plikach cookies.
 
Warto przeczytać
Cud św. Jozafata E-mail

Cud św. Jozafata


Wiele razy w przeszłości na terenie Rzeczpospolitej podejmowano próby zjednoczenia Kościoła prawosławnego z katolickim, ale różne uwarunkowania historyczne spowodowały, że zabiegi te nie przyniosły oczekiwanych owoców. Najbardziej trwała okazała się unia - zjednoczenie z 1596 r. Jest to data przełomowa w dziejach unii na ziemiach polskich, ponieważ wtedy w Brześciu nad Bugiem metropolita prawosławny Rahoza z kilkoma biskupami ogłosił akt połączenia się z Rzymem. W taki sposób większość wyznawców prawosławia przyjęła wiarę katolicką, pozostając przy obrządku wschodnim. Tych katolików nazywano unitami, a wiele lat później grekokatolikami. Fakt odejścia od prawosławia kilkaset tysięcy wyznawców nie mógł znaleźć uznania ani w Rosji, która uzurpowała sobie opiekę nad nimi w krajach słowiańskich, ani też w Konstantynopolu, gdzie znajdowała się stolica prawosławnego patriarchy. Przy poparciu Moskwy w 1620 r. na ziemie polskie przybył potajemnie prawosławny patriarcha jerozolimski Teofanes, który zamianował na nowo metropolitę i biskupów prawosławnych w tych miejscach, gdzie dotychczasowi biskupi przystąpili do unii. Nowo mianowani hierarchowie mieli za cel użyć wszelkich środków, aby unitów zmusić do powrotu do prawosławia. Kościół unicki od początku swej działalności musiał przejść golgotę. Prawosławni rozpoczęli przeciw niemu gwałtowny szturm, a popierani przez Kozaków i Moskwę czynili wszystko, co było w ich mocy, aby zniszczyć unię.

W takiej sytuacji żył i działał św. Jozafat Kuncewicz, biskup połocki i męczennik. Urodził się we Włodzimierzu Wołyńskim ok. 1580 r. Pochodził z pobożnej prawosławnej rodziny mieszczańskiej. Na chrzcie św. otrzymał imię Jan, natomiast Jozafat jest jego drugim imieniem nadanym przez Zakon Bazylianów po złożeniu ślubów zakonnych. Podczas nauki w Wilnie poznał Kościół unicki i jego wybitnych przedstawicieli. Kontakty ze światłymi i bożymi ludźmi doprowadziły go do przyjęcia unii, a w roku 1604 do wstąpienia w szeregi Ojców Bazylianów. Tam pogłębiał swoją duchowość i wiedzę teologiczną oraz przyjął święcenia kapłańskie. Następnie pełnił różne ważne funkcje w Zakonie Bazylianów, zostając przełożonym klasztoru i kościoła w Wilnie. Tu dał się poznać jako dobry organizator i człowiek wielkiego serca, wykazujący szczególną troskę o ubogich. W roku 1617 został mianowany arcybiskupem Połocka, mając wówczas 37 lat. Nowy pasterz zadbał o duchowy i materialny rozwój powierzonej mu owczarni, przeprowadził wiele reform, które skutecznie uporządkowały sprawy kościelne, a przez gorliwe zabiegi, nadludzką odwagę i niezwykłą zręczność pozyskał wszystkie serca. Zbliżała się jednak burza, taka gorliwa praca nie mogła podobać się wszystkim i nagromadziła wokół osoby Księdza Arcybiskupa wiele chmur. Prawosławny patriarcha mianował na Białorusi biskupem Meleckiego Smotryckiego. Był to człowiek zdolny, ale jednocześnie pozbawiony skrupułów, zorganizował przeciwko Jozafatowi potężną kampanię. Głosił, że tylko on, Smotrycki, jest prawdziwym pasterzem, a Jozafat to zdrajca Cerkwi i intruz. Wykorzystał też haniebnie atut narodowy, judząc przeciwko Polsce, a podtrzymując nastroje nacjonalistyczne. Uknuto na życie św. Jozafata formalny spisek. Rankiem 12 listopada 1623 r., gdy Ksiądz Arcybiskup odprawiał Mszę św., podburzony i pijany tłum otoczył pałac biskupi i z okrzykiem: "bij, zabij papistę łacinnika!" rzucił się na Jozafata. Ktoś z tłumu dobił go strzałami, a jego sprofanowane i zmaltretowane ciało wrzucono do Dźwiny. Smotrycki główny inspirator tego spisku zbiegł do patriarchy Konstantynopola, a potem do Ziemi Świętej. Tam zobaczył skłócone ze sobą Kościoły prawosławne i zrozumiał, że zwolennicy unii mieli rację, szukając jedności. Gnany wyrzutami sumienia powrócił do Polski i na ręce metropolity Rutskiego złożył wyznanie wiary katolickiej. To właśnie był jakby pierwszy cud św. Męczennika - śmiertelny wróg nawrócił się na wiarę katolicką i za kilka lat modlił się do tego, którego skazał na śmierć. Bowiem Jozafat został beatyfikowany w 1642 r., kanonizowany zaś w 1867 r. Męczeńską drogę przeszły także jego relikwie. Jozafat znienawidzony przez prawosławnych Kozaków i Rosję był także dla nich groźny po śmierci, dlatego trzeba było jego ciało przenosić z miejsca na miejsce, aby je uchronić przed profanacją. Na stałe znalazło spoczynek w Bazylice św. Piotra w Rzymie. 12 listopada, dzień jego śmierci, w kalendarzu liturgicznym jest zapisany jako dzień ku czci św. Jozafata, a w wielu świątyniach pod jego wezwaniem jest to dzień odpustu.

Włodzimierz Wołyński, miejsce narodzin Jozafata, dziś także czci swojego Świętego. W pięknej barokowej świątyni pw. św. Anny znajduje się boczny ołtarz z jego obrazem. Postać Świętego ukazana jest na tle starej prawosławnej katedry, pamiętającej jeszcze czasy jego dzieciństwa. Proboszczem włodzimierskiej parafii od 10 lat jest o. Leszek Koszlaga z Zakonu Karmelitów, który obecnym mieszkańcom miasta przypomniał postać św. Męczennika, syna tej ziemi. Każdego roku zaprasza na uroczystość odpustową ku czci Patrona miasta i Wołynia swego biskupa, kapłanów katolickich obydwu obrządków z Ukrainy i Polski, kapłanów prawosławnych oraz wiernych. Już kolejny raz z dziekanem ks. Andrzejem Puzonem miałem zaszczyt uczestniczyć w tej niezwykłej uroczystości. W tym roku Mszy św. odpustowej przewodniczył ks. bp Stanisław Padewski ze Lwowa, który w języku ukraińskim głosił kazanie, przypominając zebranym postać ich św. Patrona. Razem z Księdzem Biskupem Mszę św. celebrowali kapłani obrządku łacińskiego i grecko-katolickiego z Księdzem Kanclerzem, najbliższym współpracownikiem kard. Huzara. Obecność kapłanów katolickich, szczególnie obrządku wschodniego, nie jest czymś nadzwyczajnym, ponieważ jest to Święty bliski każdemu katolikowi, a najbardziej zaś Ojcom Bazylianom. Natomiast obecność kapłanów prawosławnych na tym właśnie odpuście może dziwić. Przecież przez całe wieki prawosławie zwalczało osobę i kult św. Jozafata, uważając go nie za świętego, lecz za zdrajcę. 12 listopada br. 14 kapłanów prawosławnych uczestniczyło we Włodzimierzu w katolickim odpuście ku czci św. Jozafata. Co więcej, prawosławny kapłan, o. Stefan, śpiewał Ewangelię, a chóry z prawosławnej i grecko-katolickiej cerkwi razem śpiewały pieśni mszalne, a potem wszyscy całowali relikwie św. Jozafata. Był to na pewno cud Świętego, który ciągle trwa, bo inaczej nie da się wytłumaczyć tego, co działo się tuż za granicą Polski.

Autor: Ks. Henryk Krukowski - Proboszcz Rzymskokatolickiej Parafii pw. św. Jacka w Horodle

Ostatnia aktualizacja ( Wednesday, 21 September 2011 )
Mapa strony E-mail

Mapa strony


*  W służbie jedności KościołówAt the Service of Church Unity
*  Kościół Powszechny
*  Kościół w Polsce
*  Obrządek bizantyjsko-słowiański
*  Rok liturgiczny
     *  Rok liturgiczny w Kościołach Wschodnich
     *  Boże Narodzenie i Objawienie Pańskie w Kościołach Wschodnich
     *  Wielki Post w Kościołach Wschodnich
     *  Wielkanoc w Kościołach Wschodnich
     *  Uroczystość Wszystkich Świętych w Kościołach Wschodnich
*  Boska Liturgia
     *  Boska Liturgia św. Jana Złotoustego - pełny dwujęzyczny tekst
          *  Pierwsza część (Proskomidia)
          *  Druga część (Liturgia Słowa)
          *  Trzecia część (Liturgia Eucharystii)
     *  Boska Liturgia św. Jana Złotoustego - wersja z transkrypcją polską tekstu słowiańskiego
          *  Pierwsza część (Proskomidia)
          *  Druga część (Liturgia Słowa)
          *  Trzecia część (Liturgia Eucharystii)
     *  Boska Liturgia św. Bazylego Wielkiego - pełny dwujęzyczny tekst
          *  Pierwsza część (Proskomidia)
          *  Druga część (Liturgia Słowa)
          *  Trzecia część (Liturgia Eucharystii)
     *  Boska Liturgia św. Bazylego Wielkiego - wersja z transkrypcją polską tekstu słowiańskiego
          *  Pierwsza część (Proskomidia)
          *  Druga część (Liturgia Słowa)
          *  Trzecia część (Liturgia Eucharystii)
*  Modlitwy
     *  Akatyst dziękczynny
     *  Akatyst ku czci Unickich Męczenników z Pratulina
     *  Akatyst ku czci Bogurodzicy
     *  Акафіст святому священномученикові Йосафату
     *  Akatyst ku czci świętego Mikołaja
     *  Akatyst ku czci świętych Cyryla i Metodego
     *  Homilia wielkanocna św. Jana Chryzostoma
     *  Kanon na dzień Zmartwychwstania Pańskiego
     *  Kanon o ukrzyżowaniu Pana i płaczu Bogurodzicy
     *  Kanon Pokutny św. Andrzeja z Krety
     *  Litania ku czci Błogosławionych Męczenników Podlaskich
     *  Litania o św. Bazylim Wielkim
     *  Litania o św. Jozafacie
     *  Modlitwa Pańska (SCS)
     *  Modlitwa przez wstawiennictwo Błogosławionych Męczenników Podlaskich
     *  Molebien z Akatystem do Unickich Nowomęczenników Podlaskich z Pratulina
     *  Nicejsko-konstantynopolitańskie wyznanie wiary (SCS)
*  Święci i błogosławieni
     *  św. Antoni Pieczerski
     *  św. Bazyli Wielki
     *  święci Cyryl i Metody
     *  bł. Jakym Seńkiwski
     *  św. Jan Chryzostom
     *  bł. Jozafat Kocyłowski
     *  św. Jozafat Kuncewicz
     *  bł. Leonid Fiodorow
     *  św. Mikołaj Cudotwórca
     *  bł. Mikołaj Czarnecki
     *  bł. Pawlo Gojdycz
     *  bł. Sewerian Baranyk
     *  św. Teodor Studyta
     *  św. Teodozjusz Pieczerski
     *  bł. Witalij Bajrak
*  Błogosławieni Męczennicy Uniccy
*  Zwierzchnicy Kościoła bizantyjsko-słowiańskiego (neounickiego)
*  Duchowni obrządku bizantyjsko-słowiańskiego
     *  bł. Mikołaj Czarnecki CSsR
     *  bł. Leonid Fiodorow
     *  bp Piotr Buczys MIC
     *  o. Archimandryta Fabian Abrantowicz MIC
     *  o. Archimandryta Andrzej Cikoto MIC
     *  ks. Eugeniusz Różycki
     *  ks. Sergiusz Spytecki
     *  ks. Aleksander Przyłucki
     *  bp Czesław Sipowicz MIC
     *  bp Włodzimierz Tarasewicz OSB
     *  o. Archimandryta Roman Piętka MIC
*  Świątynie bizantyjsko-słowiańskie w Polsce
     *  Cerkiew pw. św. Mikołaja Cudotwórcy w Pawłowie Starym
          *  Inwentarz fundi instructi parafii obrządku wschodniosłowiańskiego w Pawłowie Starym
          *  Wizytacja kanoniczna przez Biskupa Mikołaja Czarneckiego
          *  Pawłów Stary w prasie przedwojennej
          *  Dekret Biskupa Czesława Sokołowskiego
     *  Katolicka parafia obrządku bizantyjsko-słowiańskiego w Horodle
     *  Dekret Biskupa Henryka Przeździeckiego
*  Dokumenty Kościoła
     *  List papieża Jana VIII do Świętopełka, księcia Moraw
     *  Grande Munus
     *  Dekret o Kościołach wschodnich katolickich
*  Historia
     *  Panorama powstania głagolicy
     *  Nawrócenie Słowian
     *  Kościół cierpiący
     *  Metropolita Józef Welamin Rutski
     *  Wyciąg z kalendarium parafii unickiej w Kostomłotach
     *  Alfabetyczny spis zmarłych kapłanów w Greckokatolickiej Diecezji Chełmskiej 1811-1871
     *  Kościół Katolicki obrządku bizantyjsko-słowiańskiego „Neounia”
     *  Гісторыя Беларускай Грэка-Каталіцкай Царквы
     *  Менск Уніяцкі
*  Publikacje
     *  Cud św. Jozafata - ks. Henryk Krukowski
     *  Kazanie o relikwiach - o. archim. Roman Piętka MIC
     *  Kościół Greckokatolicki na Białorusi - Krzysztof Tomasik
     *  Беларуская грэка-каталіцкая царква сёньня - Anatol Sidarewicz
     *  Ks. Paweł Szymański (1782-1852): wprowadzenie - ks. diakon dr Piotr Siwicki
          *  Ksiądz Paweł Szymański (1782-1852) - wspomnienie pośmiertne - Józef Łoski
     *  Unici w Sokołowie Podlaskim - ks. dr Piotr Sosnowski SDB
     *  Wielki Kanon Pokutny św. Andrzeja z Krety - o. Piotr J. Kuszka OSBM
*  Książki, które warto przeczytać
*  Cytaty
*  Linki zewnętrzne
*  Kontakt z Unici.pl


Ostatnia aktualizacja ( Thursday, 02 September 2021 )
Panorama powstania głagolicy E-mail

Panorama powstania głagolicy


W roku 626 powiodło się cesarzowi Herakliuszowi rozdwoić pod samym Carogrodem, Konstantynopolem, Bułgarów i Awarów i że władca bułgarski Rubrat otrzymał za to tytuł patrycjusza. Zwierzchnictwo cesarskie było luźne a nowe siedziby widocznie ponętne, skoro napływają dalsze immigracje znad Wołgi. W r. 679 zalali Bułgarzy wielkie przestrzenie między Dunajem a górami bałkańskimi i mimo oporu Konstantyna IV (668-685) osiedlali się aż do Hemusu, wymusiwszy nawet haracz ma cesarzu. Prąc na południe, zastali osadnictwo słowiańskie w Mezji.

Byli mniej liczni od podbijanych Słowian, a nie wiemy, jakim okolicznościom zawdzięczali swe zwycięstwa. W ogóle nie wiemy nic o rodzaju tych walk. Widocznie przybywali na Bałkany bez kobiet, a przynajmniej niewiele kobiet im towarzyszyło, zeslawizowali się więc w krótkim stosunkowo czasie. Powstało nowe państwo słowiańskie, niezawisłe, które przez szeregi stuleci miało zagrażać cesarstwu bizantyńskiemu. Układano się po wielekroć z Bułgarami i Słowianami, lecz nie dotrzymywano nigdy ugody ani z jednej strony, ani z drugiej.

Walki Bułgarii z cesarstwem bizantyjskim

Od r. 689 musiał Justynian II walczyć na nowo z Bułgarami, ale gdy po dziesięcioletnim wygnaniu (695-705) wracał ponownie na tron, odzyskiwał go dzięki bułgarskim posiłkom. Kagan bułgarski otrzymał za to od wdzięcznego Justyniana tytuł cezara. Epizod wielce znamienny. Jak wiadomo, cezarami tytułowano współrządców młodszych przy głównych augustach [wyraz dodawany do tytułu cesarza, znaczy: najdostojniejszy, Dz 25,21] a więc cezar jest stanowczo monarchą, chociaż uznającym zwierzchnictwo augusta. Uznał więc Justynian II odrębność państwa bułgarskiego. Co więcej, mianował kagana bułgarskiego (przynajmniej tytularnie) współrządcą przy sobie. Był to jeden ze sposobów używanych i dawniej w imperium zachodnim, żeby oswajać i łagodzić wrogów. Sposób ten przetrwał w Bizancjum aż do końca, jako jedna z licznych naiwności kancelaryjnych.

Tytuły władców

Cezar brzmi w greckim języku kajzar lub kajdzar, a rozumiano pod tym tytułem często samego cezara. Jeszcze za Oktawiana Augusta stawiano w Azji świątynię theas Romes kai sebastu Kaizaros, bogini Romy i dostojnego Kajzara, tj. samego cesarza Augusta. W Bizancjum obniżył się dawny tytuł cesarski, odkąd przyjęto z Persji tytuł basileusa, króla, uważany za wyższy. Ale na Zachodzie basileus się nie spopularyzował, a władca bizantyński pozostał dla zachodniej Europy kajzarem.

Władcy bułgarscy tytułowali się kaganami, podobnie jak wszyscy władcy finoturańscy. Przynieśli sobie ten tytuł z pierwotnej ojczyzny nadwołżańskiej. Używali go także Mongołowie i Tatarzy, później w skróconej formie kan lub chan. Od Chazarów przeszedł kagan na Ruś; pierwsi książęta kijowscy (aż do Jarosława) tak się tytułują. Tytułu kajzarskiego poczęli bułgarscy władcy używać dopiero po przyjęciu chrześcijaństwa; spopularyzował się atoli i utrwalił nie w greckiej formie, lecz w wymowie łacińskiej; cezar w skróceniu car. Ta forma przeszła następnie przez pośrednictwo ksiąg cerkiewnych na Ruś, rugując szybko pierwotnego kagana.

Walki Bułgarii z cesarstwem bizantyjskim d.c.

Bułgarski nowy kajzar zmienił się zaledwie po trzech latach na nowo we wroga a w rok po ponownym strąceniu Justyniana, stanęli Bułgarzy w r. 709 znowu pod samą stolicą. Zdobyć jej nie mogli, ale okup zawsze wymusili, a cesarstwo rozprzężone pokonać ich nie zdołało. Bułgarzy stawali się coraz niebezpieczniejsi. Od Bizantyńczyków uczyli się wojować, ażeby następnie zwrócić broń przeciw Bizancjum. Z Carogrodu, Konstantynopola, czerpali wiele. Już w VIII w. dwór ich kagana w Plisce urządzony był na podobieństwo bizantyńskie z całym ceremoniałem, a w oóle cywilizacja bizantyńska przesączała się pomiędzy nich. Nie usuwało to chęci zdobywania terytoriów bizantyńskich; owszem zachęcało do nich, podobnie jak niegdyś Germanów wobec Rzymian.

Konstantyn V (741-775) prowadził z Bułgarami aż dziewięć wojen. Nie był na tych pobojowiskach stanowczym zwycięzcą, lecz wychodził bądź co bądź obronną ręką. W r. 762 odniósł jednak znaczniejsze zwycięstwo pod Anchialos, skąd uprowadził kilka tysięcy jeńców do Carogrodu, Konstantynopola, by ich tam wyciąć w pień. Chcąc wziąć Bułgarów we dwa ognie, pielęgnował dobre stosunki i przymierze z Chazarami. Kroczył i w tym śladami Leona III, który przedłużał nawet powinowactwo chazarskie na następne pokolenie, żeniąc cesarzewicza z księżniczką chazarską (na chrzcie Ireną). Otwierał się tam nowy teren dla ekspansji cywilizacji bizantyńskiej.

Podczas burzliwej regencji cesarzowej Ireny Atenki, ponoszono raz w raz ciągłe porażki od Bułgarów; zwłaszcza w roku 792 klęska była tak ciężką, iż trzeba było zdecydować się na nowo na haracz. W ostatnim roku jej rządów (802) zaczyna się w Bułgarii panowanie potężnego kagana Kruma. Zajął on bezpańską po upadku Awarów nizinę pomiędzy Dunajem a Cisą, opanował w zupełności Serbię, a w roku 809 zdobył Sredec (Sofię). W dwa lata później cesarz Nicefor przedsięwziął wielką ofensywę i zdobył nawet stolicę kagana, Pliskę, lecz w drodze powrotnej poniósł klęskę, którą nałożył własną głową. Wbito ją na pal, a potem z wysuszonej czaszki zrobiono czaszę na uczty kagana.

Następca Nicefora, cesarz Michał ponosi nową klęskę od Bułgarów pod Versinicą w okolicy Adrianopola. Armia uciekła w nieładzie. W Carogrodzie, Konstantynopolu, wybuchł wtedy w roku 813 bunt; Michała zmuszono do abdykacji na rzecz generała Leona (V) Ormianina. Ten cesarz (813-820), który utracił na korzyść Arabów Kretę i Sycylię, pobił jednak Bułgarów pod Mesembrią w pobliżu stolicy i zawarł rozejm 30-letni z następcą Kruma, Omortagiem.

Nie spoczywała jednak broń bułgarska ani dziesięciu lat. Bizantyjczycy sami przyzwali ich w czasie zamieszek i buntów, kierowanych przeciw najzaciętszemu z obrazoburców, Michałowi II. Wówczas to rozegrała się sprawa koronowanego w Antiochii w r. 821 Tomasza z Gaziury. Pokonano go dopiero dzięki posiłkom od bułgarskiego kagana Omortaga. Już drugi raz rozstrzygała Bułgaria o bizantyńskim tronie. Państwo bułgarskie rośnie w przestrzeń i siły. Kiedy cesarz Teofil (829-842) ponosi w Syrii klęski od Arabów, nowy kagan bułgarski, Pressian, rozszerzał swoje panowanie aż po Adriatyk. Pochód ten był ukończony mniej więcej równocześnie z objęciem rządów przez cesarzową Teodorę, gdy ujęła ster państwa w imieniu nieletniego syna, Michała III i położyła koniec obrazoburstwu w roku 842.

Wichrzono przeciw niej niemało. Syna ożeniła, gdy liczył lat 16 z wybranką konkursu piękności, Eudoksją z Dekapolu. Spełniwszy ten obowiązek matki, nie mogła jednak dopuszczać syna do władzy, gdyż był to degenerat, całkowity nieuk, a przy tym rozpustnik bez miary i pozbawiony najmniejszej powagi. Nikt nie życzył sobie rządów rozpustnego idioty i on sam nie garnął się bynajmniej do władzy; lecz chcąc zrzucić Teodorę, podnoszono jego sprawę.

Mnisi studyci

Wmieszano w te zawikłania patriarchat i cały kler bizantyński, zwłaszcza klasztory. Kierunek studycki stał przy cesarzowej, która dbała o rozszerzenie wiary, opiekując się misjami wśród Bułgarów i Chazarów. Z rozmaitych poszlak nasuwa się spostrzeżenie, że misjonarzy dostarczali studyci. Kierunek ten szerzył się i przeniósł się do Azji, gdzie pozyskał sobie grupę klasztorów, pozakładanych na górze Olimpie (dziś Keszisz Dach na południe tuż pod miastem Brussą). [Było więcej Olimpów po obu stronach Morza Egejskiego, a w Kapadocji góra Latos w pobliżu Miletu. Miasto Prusa założone przez króla Bitynii, Prusiasa II (186-148), jako twierdza; później zwane Brussa, po turecku Bursa leży o 20 km od morza Marmara]. Pewne okoliczności (o których niżej) naprowadzają na ślady, że na tym Olimpie nie brakło mnichów pochodzenia bułgarskiego. Byliby to pierwsi bułgarscy chrześcijanie. To osiedle mnisze jest wsławione pobytem Braci sołuńskich, świętych Cyryla i Metodego.

Ojciec ich był jakimś dostojnikiem bizantyńskim w mieście Sołuniu (Tesalonika), posiadającym już na pół ludności słowiańskiej. Czyli byli Grekami, czy też Słowianami? Niewątpliwie jakaś część elity słowiańskiej greczyła się językowo i obyczajowo; narodów nie było jednak. Rodzina biurokratycznego dostojnika musiała oczywiście być bizantyńską, lecz oznaczało to wyłącznie poczucie państwowe, o narodowym nie miano pojęcia. Czy urzędnik, umieszczony w Sołuniu musiałby znać język słowiański, to wątpliwe; również trudno przypuścić, żeby ojciec starał się o naukę języka słowiańskiego dla synów. Po co? w jakim celu? Kancelaryjną słowiańszczyzna nigdy nie była. A przy tym skąd ten wielki sentyment Braci sołuńskich dla wszystkiego, co słowiańskie? Pewności co do ich pochodzenia etnogficznego nie ma, lecz to pewne, że nie ma czym obalić przypuszczenia, że byli pochodzenia słowiańskiego lub zeslawizowanego bułgarskiego. Dokonany później wybór języka liturgicznego wskazywałby na Bułgarię, jako kolebkę rodziny.

Starszy z braci, późniejszy Metody (chrzestne imię niewiadome) poszedł śladami ojca i był nawet naczelnikiem władz rządowych w słowiańskim okręgu strumskim w Macedonii, prawdopodobnie w latach 846-853. Później jednak wolał wstąpić do zakonu i był długo mnichem na Olimpie. Młodszy o lat mniej więcej dziesięć Konstanty (ur. w r. 827) odbywał studia wszechstronne aż do 20 roku życia. Była to nauka, jak na ówczesne pojęcia, niezmiernie wydłużona, lecz treści zawierająca w sobie mniej od dzisiejszego (a raczej wczorajszego) wykształcenia średniego! Konstanty należał wszelako do takich, którzy po ukończeniu szkół zaczynali sami się uczyć naprawdę, od czego też nadano mu przydomek filozofa. W Carogrodzie, Konstantynopolu, należał do jego profesorów słynny Focjusz. Konstanty obrał stan duchowny i został bibliotekarzem przy kościele patriarszym św. Mądrości. W roku 851 wchodził w skład poselstwa wyprawionego do Bagdadu naznaczony przez cesarzową Teodorę. Być może, że w stolicy kalifa żałował, że nie może być tam misjonarzem. Nasunęła się niebawem sposobność gdzie indziej, w Chazarii, gdzie Teodora utrzymywała misje (http://chazaria.blox.pl/2005/06/Wiecej-mapek-Chazarii.html).

Chazaria

Nazwa ta oznaczała państwo i nie ma nic wspólnego z etnografią; toteż gdy państwo runęło, zniknęła też nazwa Chazarów. Rodzima ludność Chazarii była pochodzenia finouralskiego a ludy turańskie cechowała zawsze obojętność względem spraw religijnych i to aż głęboko w wieki średnie (dopiero Turcy stali się fanatykami islamu). Chazaria była państwem handlowym a ściągała kupców obcych: chrześcijan, muzułmanów i Żydów. Dochowała się tradycja, jakoby w VIII wieku niektórzy kaganowie wyznawali mozaizm [judaizm]. Przystał też do Starego Zakonu sąsiadujący od północy lud Burtasów, u którego ślady mozaizmu dadzą się stwierdzić jeszcze w XVI wieku, a przeżytki do naszych czasów w sektach gubernii tambowskiej i penzenskiej [południowo-wschodni kierunek od Moskwy]. Natomiast wątpliwym jest, czy którykolwiek kagan wyznawał chrześcijaństwo. Rezultat misji bizantyńskich był w ogóle nikły, ani też działalność Konstantego z Sołunia nie wydała większych plonów. Wiemy, że niebawem zraził się do chrześcijaństwa bizantyńskiego; czy nie zaczęło się to w Chazarii?

W Sarkalu nie mógł nie spotkać się z kupcami waregskimi i z wiadomościami o wschodniej Słowiańszczyźnie i ze samymi Słowianami, mianowicie z niewolnikami, skupywanymi tam na Wschód. Zróbmy i my w tym miejscu małą wycieczkę w tamte strony, bez czego nie zorientowalibyśmy się w przebiegu dziejów tego okresu.

Słowiańszczyzna Wschodnia

Pierwotny obszar Słowiańszczyzny wschodniej przedstawia się na mapie jako trójkąt, którego podstawą jest mniej więcej linia Łucka nad Styrem do Kijowa i dalej na wschód od górnej Suły a wierzchołkiem jezioro Ilmeń. Trójkąt ten zwęża się ku północy i to nagle. Od średniego biegu Bugu, poprzez całe dorzecze Niemna ciągnęło się od zachodu osadnictwo szczepu bałtyckiego a na wschód od geograficznego trójkąta siedziały ludy finoturańskie. Stały one na rozmaitych szczeblach kultury. U Mordowy, Muromców i Mery, nad Oką, Klaźmą, Moskwą i średnią Wołgą, i nieco w górę Wołgi, było znane rolnictwo w IX wieku, najpóźniej w X wieku.

Stan cywilizacyjny Słowian wschodnich był zaraz w pierwszym okresie ich dziejów nierówny; np. u Polan panowała monogamia, u Siewierzan poligamia. Wszystkie owe ludy zorganizowane były rodowo, a żyły nędznie przy gospodarstwach leśnych, gdzieniegdzie tylko z rolnictwa, znajdującego się w powijakach. Ubóstwem tłumaczy się, że dobrowolnie oddawano się w niewolę zjeżdżającym tam kupcom chazarskim i bułgarskim znad Wołgi, odsprzedającym niewolnika dalej na Wschód muzułmański. Trwało to aż do pierwszej połowy XII wieku.

Większy dobrobyt miał nastać dzięki handlowi międzynarodowemu na Wołdze pomiędzy dwiema głównymi stacjami: bułgarskim Bolgarem a chazarskim Itilem. Chazarowie odkryli około roku 700 nową drogę handlową, mianowicie Donem i jego niektórymi dopływami. Było to odkrycie ponowne, bo dawno już zaginęła tradycja starożytnego handlu olbijskiego. Lecz nie umiano budować łodzi, posługując się jedynie jednodrewkami, tzn. wydrążonymi pniami. Ani Słowianie, ani Bułgarzy, ani Chazarowie nie wydoskonalili budowy łodzi. Każdy też z tych ludów poprzestawał na tym, iż ogarnął tylko jedno ogniwo handlu, jakim była jego własna kraina. Zachodził tedy długi szereg pośrednictw.

Waregowie, Rusowie

Niespodzianie zjawił się współzawodnik, górujący przedsiębiorczością ponad wszystkich. W roku 838 pojawia się w Konstantynopolu po raz pierwszy poselstwo jednego z plemion skandynawskich, ludu Swijów, od plemienia zwącego się Rus. Była to wyprawa wywiadowcza, wstępna na odkrycie geograficzne. Po raz pierwszy odbył ktoś całą tę olbrzymią drogę samodzielnie, nie odwołując się do żadnych pośrednictw. Dzięki wynalazkowi (także ponownemu) łodzi żaglowej, opanowali też następnie Rusowie drogi wodne wschodniej Europy.

Normanowie dokonali tutaj tego samego, co w innych stronach Europy. Przedsiębiorczy Rusowie puszczają się w podróże eksploracyjne aż nad morze Czarne; zapoznając się z wybrzeżem między ujściem Dniepru a Donu, docierają na Krym, do bogatego miasta Chersonezu, a stamtąd aż do Konstantynopola. Zorganizowani są na podstawie prawa drużynniczego, składając przysięgę waring, od czego nazwa Waregów.

Równocześnie mniej więcej wcielają Chazarowie do swego państwa słowiańskie ziemie Polan i Drewlan. Rusowie zaś usadowili się na stałe w okolicach Ilmenu, narzuciwszy w latach 859-862 tamtejszym plemionom słowiańskim i fińskim swe zwierzchnictwo. Zaczęła walka o Dniepr, jako o drogę do złotodajnego cesarstwa bizantyńskiego.

Tak tedy zaczyna się historia Słowiańszczyzny wschodniej od wojen handlowych. Nie rolnik, lecz kupiec nadał ziemiom piętno historyczne; ale nie bizantyński kupiec, który wcale tam na północ nie dojeżdżał. Słońcem, ku któremu zmierzają wszyscy świadomie i nieświadomie, jest na początku dziejów Bagdad. Najdalsze promienie międzynarodowego handlu bagdadzkiego, sięgnęły aż po Bolgar i Nowogród Wielki ożywiając tyle ludów do ruchu dziejowego, dostarczając im zarobków z pośrednictw handlowych. Bizancjum nieznaczną tylko rolę miało w tym rozbudzaniu Podnieprza do życia dziejowego. W Kijowie i okolicy znaleziono kilkanaście skarbów monet azjatyckich wschodnich, ale bizantyjskich tylko luźne egzemplarze. W Szwecji znaleziono koło 20.000 monet ze stemplem arabskim, począwszy od roku 698, gdy tymczasem bizantyńskie znajdują się na wyspie Gotlandii dopiero w X i XI w.

Stosunki bizantyńskie nie sięgały w dorzecze Dniepru, do Słowiańszczyzny wschodniej. Słowianie pozostali również obojętnymi dla największego i najsłynniejszego na świecie miasta. Ani i choćby wieści jakiej. Dopiero wszędobylscy Normanowie, gdy odkryli Słowiańszczyznę wschodnią i poczęli ją eksploatować, zainteresowali się Bizancjum i przyprowadzili wschodnich Słowian nad Bosfor.

Ani też Konstantyn sołuński nie działa w kierunku zachodnim, poprzestawszy na chazarskim centrum. Nigdy stopa św. Cyryla nie postała na ziemi wschodniosłowiańskiej. Niewiele zaś zdziaławszy wśród Chazarów, wraca i zamyka się przed światem, osiadłszy przy starszym bracie na mniszej górze Olimpu. Obydwaj zrywają związek duchowy z Bizancjum.

Dzieje patriarchatu konstantynopolskiego

Są to zarazem krytyczne lata w dziejach patriarchatu carogrodzkiego. Na tronie patriarszym zasiadał od roku 847 syn cesarza Michała I, Ignacy, mąż wielkiej świątobliwości. Surowy a nie dbający o własne bezpieczeństwo ganił publicznie złe obyczaje Michała III niepoprawnego prostaka i rozpustnika.

O szczególnych pojęciach tego monarchy i o zupełnym u niego braku inteligencji świadczy najlepiej kariera jego ulubieńca. Był nim Bazyli, urodzony około roku 812 pod Adrianopolem z kolonów przesiedlonych z Armenii. Lubiący wędrować za uciechami, Michał poznał go na Peloponezie u bogaczki Danielis, trzymającej sobie cały dwór męski, urządzającej popisy siłaczy na deser uczt. Obecny na takiej uczcie tytularny cesarz upodobał sobie Bazylego, który celował rozwojem fizycznym; był to piękny zwierz. Michał zabrał go na swój dwór, gdzie około r. 856 Bazyli był masztalerzem [straszy stajenny]. Robi jednak szaloną karierę stopnia patrycjusza i żeni się z rodzoną siostrą cesarza, Teklą. Ale cesarz rozwodzi go (bardzo ciekawe rozszerzenie władzy cesarskiej) i żeni go ze swoją kochanką, Eudoksją Ingeriną, która po tym ślubie nigdy nie przestała być kochanką Michała III.

W tymże roku 856 młody cesarz zamordował wiernego ministra swej matki Teoktysta, a niebawem i matkę miał zamknąć w klasztorze.

Taki dwór dostarczał gorliwemu patriarsze Ignacemu niemało materiału do napomnień. Ale były też głębsze przyczyny do rozterek w bizantyńskim życiu kościelnym.

Rozterki stałe, bez najmniejszej przerwy, stanowią jakby żywioł tego głównego odłamu wschodniego chrześcijaństwa. W okresie obrazoburstwa nie było jedności, ani nawet między prześladowanymi ikonodulami [czcicielami ikon] a z panujących między nimi różnic wyłoniły się następne dwa obozy, oba całkowicie prawomyślne a rozsadzające Kościół bizantyjski pod koniec VIII i na początku wieku: stronnictwo skrajnych gorliwców i drugie bardziej liberalne. Gorliwcy nie chcieli uznawać biskupów czynnych w obrazoburstwie, choć już wyrzekli się tego i sami potępili dawniejsze swoje postępki. Cesarz wahał się zawsze, przechylając się już to w tę, to w tamtą stronę, łącząc z tym względy polityczne, jak zawsze w Bizancjum. Studyci stanowili moralny punkt oparcia i powagę intelektualną gorliwców. Patriarcha Ignacy należał do tego kręgu. Pozyskała ich sobie cesarzowa Teodora, a minister Teoktyst był ich protektorem, gdy tymczasem liberalni skupiali się około Bardasa, który wysuwał dla pozorów młodego Michała III. Zorganizowana przeciw Teodorze opozycja używała, jak zawsze na Wschodzie, haseł religijnych. Tym razem poczęto naigrawać się z procesji. Kidy w r. 856 zginął od zamachu Teoktyst, cała zaciekłość gorliwców zwróciła się przeciw Bardasowi, żeby utrzymać przy władzy cesarzową Teodorę. Sam Michał III nie wchodził w żadne rachuby; nadawano mu już przydomek Pijaka, Opilcy. Charakterystyka dosadna. Ale Bardas nie był także bez ale w oczach surowego patriarchy (obwiniał go nawet o incest, perwersje seksualne) i doczekał się tego, że w epifanię [Objawienie Pańskie – 6 stycznia] r. 858 Ignacy odmówił mu publicznie Komunii św. w kościele św. Mądrości. Zaczynają się nowe spiski pałacowe przeciw Teodorze, aż ją ujęto i zamknięto w klasztorze wraz z córkami. Gdy jednakże przysłano Ignacemu do poświęcenia przeznaczone im welony zakonne, patriarcha odmówił. Sprawy zdawały się wahać, gdyż druga strona uknuła spisek na życie Bardasa, już obejmującego rządy. Znalazł się też pretendent do tronu, Gedeon, rzekomo syn Teodory. Ujęty, storturowany w więzieniu, podawał się za mnicha i protestował, że nie podpada pod sądownictwo rządowe, lecz patriarsze. Wstawiał się za nim Ignacy, co skończyło się tym, iż sam oskarżony był o zdradę główną i zamknięty w klasztorze. Wtedy podpisał swą rezygnację.

Kto dojdzie, ile wypłynęła ona z namysłu, że w pewnych okolicznościach lepiej się usunąć z własnej ochoty, żeby się wycofać z przykrego życia na wielkim świecie a zanurzyć w nabożnym skupieniu klasztornym? Ile zaś rezygnacja była wymuszona na więźniu?

Biskupi stanęli po stronie więzionego, a papież Mikołaj wystąpił ostro. Otrzymawszy jednak zawiadomienie, że Ignacy zrzekł się godności, uważa za rzecz naturalną, że patriarchą zostanie kto inny. Wtedy biskupi w myśl kanonów układają terno, z którego cesarz mógłby wybrać nowego patriarchę. Znać w tym wpływ studytów. Ten kierunek nienawistnym był właśnie Bardasowi.

Walka Bizancjum z wpływami rzymskimi

Następuje najważniejszy epizod walki Bizancjum z wpływami rzymskimi. Bardas jest przedstawicielem bezwzględnego bizantynizmu, stanowczym wrogiem Rzymu i zmierza do tego, by na patriarchacie osadzić jak największego przeciwnika papiestwa i całego łaciństwa, a zmierza do tego szybko, stanowczo, nie cofając się przed brutalnością.

Wybrańcem był profesor carogrodzki, ów Focjusz, u którego uczył się niegdyś Konstantyn sołuński. Wielka to postać w dziejach Bizancjum. Sama działalność naukowa wysuwa go na czoło bizantynizmu. Jego myriobiblon zawiera wypisy z 288 prozaików greckich, których większość jest nam znana tylko przez jego pośrednictwo. Leksykon Synagoge jest nieocenionym słownikiem i zarazem encyklopedią. Pozostał po nim zbiór przysłów i 263 listów, po większej części z dziedziny literatury. Od niego pochodzi najstarszy nomokanon tj. zbiór praw kościelnych i świeckich (konones i nomoi) soborowych, patriarszych i cesarskich. A był to zarazem mąż prawowierny, zawsze ikonodul [czciciel ikon] a z opozycji najbardziej uczony. Pochodził ze znakomitego rodu, spowinowacony z domem cesarskim. Kandydat ten upatrzony był widocznie z góry. Ażeby nie przeszkadzano wyświęceniu człowieka świeckiego, skazano na wygnanie wielu wyższych duchownych, zresztą był już co do tego precedens z patriarchą św. Tarazjuszem z czasów Ireny Atenki. Do jakiego zaś stopnia zależało na pośpiechu znać z tego, że ingres nowego patriarchy odbył się już na Boże Narodzenie w roku 857. Był to istny zamach stanu w dziedzinie kościelnej, obmyślony od dawna a wykonany błyskawicznie.

Biskupi nie wszyscy wytrzymali w opozycji. Znaleźli się powolni rządowi i w ciągu sześciu dni otrzymał Focjusz wszystkie a wszystkie święcenia od najniższych aż do sakry biskupiej. Stanowiło to istne drwinki z prawa kanonicznego. Czyż na Zachodzie byłoby możliwe coś podobnego, nawet w wypadkach najostrzejszego jakiego sporu z papieżem?

Dopiąwszy swego, nie zwalniał jednak Bardas z więzów prawego patriarchę. W rok niemal po ingresie Focjusza, w listopadzie roku 858 przewieziono Ignacego na wyspę Terebintę. Ostatecznie w roku 863 papież Mikołaj I po wielu rozmaitych incydentach potępił Focjusza i zażądał przywrócenia Ignacego. O tym w Carogrodzie, Konstantynopolu, ani myślano i zwada zaostrzała się coraz bardziej, jakkolwiek nie było rozłamu teologicznego.

Doktryna filioque, i Syna

Focjusz był od początku przeciwnikiem rzymskiej doktryny filioque lecz był przekonany, że tylko część teologów łacińskich propaguje ten dogmat, papieże zaś sami nie uznają go. Pomyłka była możebna i nawet usprawiedliwiona, albowiem papieże współcześni nie tylko pomijali jeszcze ten dodatek w wyznaniu nicejskim, lecz nawet „sprzeciwiali się umieszczeniu go w publicznym liturgicznym użyciu symbolu wiary". Sama bowiem praktyka dodawania filioque rozwinęła się najpierw w Hiszpanii i w państwie frankońskim dla przeciwstawiania się błędnym naukom tam szerzonym, jakoby Syn był niższy od Ojca. W Rzymie, gdzie tej potrzeby nie było, praktyka ta przyjęła się pod wpływem Zachodu dopiero na początku XI wieku. Przy tym należy zważyć, że „ani pominięcie jakiejś prawdy wiary w symbolu wiary nie równa się jej zaprzeczeniu, ani stwierdzenie pochodzenia Ducha św. od Ojca nie jest jeszcze zaprzeczeniem jego pochodzenia i od Syna także”.

Wynika z tego, że kwestia filioque nie stanowiła przyczyny zerwania Focjusza ze Stolicą apostolską w Rzymie. Było bardzo stanowcze, boć w r. 867 wyklęto w Carogrodzie, Konstantynopolu, papieża. Ale też trwało to zerwanie zaledwie kilka miesięcy.

Przeciwieństwo cywilizacyjne

Na dnie sprawy Focjusza tkwiło przeciwieństwo cywilizacyjne. Bardas i Focjusz są przedstawicielami cywilizacji bizantyńskiej, stającej do stanowczej rozprawy, by nie dopuścić wpływów cywilizacji łacińskiej na obszarach bizantyńskich, by wyrugować związany z nią katolicyzm rzymski. Chodziło o odmienność poglądów na stosunek Kościoła a państwa, i na państwo samo.

Bizantyńczykom stają się coraz wstrętniejszymi zachodnie urządzenia społeczne i państwowe, tudzież rzymskie, papieskie o tym poglądy, a Focjusz wnosi statolatrię kosmopolityczną [kult państwa]. Bizantyjczycy (a zwłaszcza warstwa rządząca) byli najrozmaitszego pochodzenia etnicznego. Było to bez znaczenia, czy kto jest Trakiem, Grekiem, Ormianinem, Paflagończykiem itd. Łączyła ich wspólna cywilizacja, przywdziana w szatę greckiego języka. Z najrozmaitszych żywiołów złożona państwowość nie wyrzekała się jednak dążenia do jednostajności, co pozostało nadal zasadniczą cechą bizantynizmu. Tkwiła w tym niekonsekwencja. Im bardziej dopuszczało się do udziału w państwowości, nawet na stanowiskach kierowniczych, ludzi z jakichkolwiek ludów, tym trudniej było o jednostajność i tym bardziej trzeba ją było narzucać przemocą. W ostatniej konsekwencji opierało się wszystko na zaciężnej armii, która była pstrokacizną etnograficzną, obojętną na wszystko prócz żołdu. Gdy z tym zalegano, działanie armii szwankowało choćby pod najlepszym strategiem. Wzrastały coraz bardziej wymagania wojska, a stąd konieczność groźna, konieczność fiskalizmu i nieuchronność jego następstw. Po tym względem idea Focjusza nie poprawiała niczego: Wzniosła się natomiast ponad poprzedni ideał cesarza Leona III i Besera. Focjusz zrywał z rojeniami syntezy religijnej. Jego bizantynizm wymagał państwa na wskroś prawowiernego, z całkowitą ekskluzywnością bizantyńskiej ortodoksji, z nieodstępnym od niej cezaropapizmem [państwo nad Kościołem]. Tok myśli pozostawał orientalnym, religijno-politycznym. Jak poprzednio polityczne tendencje Syrii i Egiptu przyoblekały się w monofizytyzm, podobnie państwo Focjusza było w prawowierność carogrodzką odziane, można by się wyrazić, że było nią opancerzone. Nienawiść do Rzymu i wszelkiego łaciństwa stanowi odtąd pierwszy warunek tej prawowierności.

Przyznać trzeba, że Focjuszowe pojęcie państwa było abstraktem wysokiego rzędu, wymagającym zdatności do pojęć oderwanych, a nawet pewnej biegłości w nich a przy tym wyobraźni, umiejącej odłączać od zrzeszeń konkretnych te cechy, które uważało się za drugorzędne, ażeby ustalić cechy statolatrii kosmopolitycznej istotne, przejąć się nimi i przywiązać się do nich. Abstrakt ten nie był związany w życiu niczym konkretnym, pozytywnym, jak tylko z państwem. Abstrakty rządzą historią. Focjusz zaopatrzył cywilizację bizantyńską a tym samym państwo bizantyńskie w nowy silnik historyczny, zezwalający na dalsze sterowanie.

Idea Focjusza niedostępną była jednak dla olbrzymiej większości mieszkańców półwyspu bałkańskiego, tj. dla Słowian. Czyż kosmopolityzm może być zrozumiałym dla ludów, pozostających w ustroju rodowym ?

Odszukać grób św. Klemensa, papieża

Olimp myzyjski pozostawał w opozycji do nowego patriarchy a zwłaszcza Bracia sołuńscy okazywali skłonności rzymskie. Marzeniem ich było, żeby odszukać grób św. Klemensa, papieża, który nie był bynajmniej uważany za świętego w Kościele wschodnim. Był ofiarą prześladowań za cesarza Domicjana (ok. r. 95) i zginął na wygnaniu w Chersonesie trackim tj. na półwyspie zwanym Krym. Skoro zaś na obszernym stosunkowo półwyspie trzeba było dopiero szukać tego grobu i odkrywać go, zbożne to przedsięwzięcie nie mogło być wykonane przygodnie i kiedyś po drodze, lecz musiało stanowić osobną wyprawę, wcale nie krótką. Na taką wyprawę nie wyruszali sami we dwóch, lecz z po mocnikami, więc towarzyszyli im inni zakonnicy z Olimpu.

Odszukawszy relikwie, nie ofiarowali ich żadnemu kościołowi, ni w Chersonesie, ni w Carogrodzie, Konstantynopolu, lecz odwieźli je na Olimp, zdaje się w myśli, że wypada je zawieźć do Rzymu.

Klasztorne schronienie zgodne było tylko z usposobieniem Metodego, lecz nie Konstantego, który lubił działać na szerokim świecie. Wszakże miał już za sobą podróże do Bagdadu i do Chazarów.

Pole misyjne otwarte było niedaleko, w Bułgarii. Chrześcijaństwo szerzyło się tam od dawna, przez zmieszanie się z Serbami. Szerzyło się chrześcijaństwo, lecz nie ogarnęło jeszcze całego ludu; w pogaństwie trwał jeszcze ród i dom kagana. Od roku 853 panuje tam syn Pressiana, Bogorys ( w skróceniu Borys). Nawrócenie rodziny panującej byłoby (jak wszędzie) koroną misjonarskiego dzieła. Kagan gotował się już przyjąć chrzest jawnie i uroczyście.

Szerzące się dotychczas w Bułgarii chrześcijaństwo było obrządku bizantyńskiego, ten bowiem panował u Serbów, od nich zaś przechodził na Bułgarów. Nie ma nigdzie ani najlżejszej wzmianki o kwestii językowej u Serbów i bułgarskich nowochrzczeńców, z czego wniosek, że nie było u nich niczego wyjątkowego, niczego nowego, lecz szerzył się obrządek zwyczajny, bizantyński, tj. w języku greckim. O chrzcie Borysa zapisano w r. 864, że dokonali tego kapłani greccy. Notatka dziwna, dająca do myślenia; widocznie działali tam również kapłani nie greccy. Borys rzeczywiście wahał się od obrządku do obrządku i stąd zapewne aż trzy daty jego chrztu: 861, 864, 866.

Borys jest wielce przedsiębiorczy, a czuje się na siłach, żeby rozszerzyć granice swego państwa kosztem Bizancjum. Wyprawa 861 r. jest dla niego pomyślna. Zdobywa Macedonię z miastem Ochridą, tak ważnym następnie w dziejach Bułgarii. Niektóre przekazy notują też chrzest kagana w tymże roku. Jeśli w trzy lata potem przyjmował obrządek bizantyński, jakiegoż domyślać się w roku 861? Źródła są tak defektywne i zawiłe, iż doprawdy znajdujemy się w krainie domysłów. Czy może oddawał siebie i swój dwór w ręce kapłanów łacińskich? może w Ilirykum? Wiemy zaś na pewno, że ścierały się tam wpływy łacińskie i bizantyńskie, a propagowano obydwa obrządki. Potem zaś mamy do czynienia z wiadomością o chrzcie z roku 864 z kapłanami greckimi.

Byłoby dziwnym, gdyby Bracia sołuńscy pozostali bezczynnymi wobec wahań dworu bułgarskiego. Trudno nie dawać wiary tradycji, wyznaczającej im właśnie rolę w tym jak najaktywniejszą. Przekazano, jako św. Cyryl ochrzcił nad rzeką Bregalnicą przeszło cztery tysiące pogan, chrztu zaś Borysa dokonał św. Metody. Kiedyż? W roku 864 święci Bracia byli już daleko na północy na Morawach i nigdy już na Bałkany nie mieli powrócić. Toteż równym prawem (przynajmniej równym), jak od iliryjskich łacinników, możemy przypuścić chrzest z rak św. Metodego w r. 861.

W jakim obrządku? Zastanawiającym jest to wahanie Bułgarii pomiędzy Rzymem a Bizancjum, gwałtowne, boć na przestrzeni zaledwie dziesięciolecia. Działają tu widocznie wielkie siły, zmagające się wszędzie, a dla których w tym dziesięcioleciu stał się dwór Borysa głównym polem walki. Nastąpiła walna rozprawa pomiędzy dwiema cywilizacjami, z których jedną reprezentował Focjusz, drugą apostołowie z Sołunia, a wówczas już myzyjskiego Olimpu. Ci sami, którzy ukrywają relikwie św. Klemensa papieża, marząc o tym, że je kiedyś odwiozą do Rzymu. Nie tylko bowiem nie można żadną miarą uważać Konstantego i Focjusza za przyjaciół (pomylono przejściowe uczniostwo z przyjaźnią), lecz panowała między nimi nieprzyjaźń.

Nowe pismo… Księgi głagolickie

Zastanówmy się teraz nad powszechnie przyjętym mniemaniem, że Bracia, wjeżdżając w r. 863 na Morawy, wynaleźli dla nowej swej spodziewanej owczarni nowe pismo i dla tych Słowian północy sporządzili księgi głagolickie. Czyż to tam na Morawach zaimprowizował nagle Konstanty to wszystko? Takie przygotowanie wymagało oczywiście długiego czasu. Nie jechali też do Rościsława sami, tylko we dwóch. Z góry przygotowywało się na górze Olimpie całe odpowiednie grono zakonników. Ażeby się nie wyróżniać, złożył w tym czasie śluby zakonne także Konstanty, przyjmując imię Cyryla.

Bracia sołuńscy wystąpili z pomysłem nowym, obmyślanym i przygotowanym w ciszy Olimpu długo przed rokiem 863. Pragnęli utworzyć obrządek rzymsko-słowiański, a więc nowy dział Kościoła Rzymskiego i cywilizacji łacińskiej. Tego nie można było robić w zgodzie z Focjuszem, przeciwnikiem wszystkiego co łacińskie. Nasi Bracia należą do kierunku studyckiego, przyjaznego papiestwu i dlatego uprawiają liturgię rzymską. Znali tedy (a także ich pomocnicy) język łaciński. Okoliczność godna zaznaczenia, gdyż ani maż tak uczony, jak Focjusz, języka tego nie znał. Nauka łaciny kwitła widać na Olimpie, a już to samo stanowi oznakę opozycji przeciw bizantynizmowi. Była zaś cała liturgia nowa łacińska, rzymska zupełnie taka sama, jak w każdym kościele łacińskim. Różnica jest wyłącznie tylko językowa; księgi liturgiczne przetłumaczono z łaciny na język słowiański. Ileż to wymagało czasu!

Z licznych słowiańskich narzeczy na Bałkanach wybrano narzecze macedońskie (przynależne do języka starobułgarskiego). Musieli je znać dobrze wszyscy pomocnicy i towarzysze wielkiej misji. Budzi się mimo woli, narzuca wprost przypuszczenie, że trzon tego świątobliwego grona stanowili rodowici Słowianie, zeslawizowani od dawna Bułgarzy, Macedończycy.

Nasuwają się jeszcze inne uwagi: wybór narzecza macedońskiego, jednego z dialektów języka bułgarskiego; dla kogo? dla Słowian północnych państwa Wielkomorawskiego? Pisano po bułgarsku, raczej dla Bułgarów i dla Bułgarów przeznaczoną była głagolica. Prace około tego musiały trwać od dawna. Św. Metody nie u Kocela i Rościsława dopiero układał księgi głagolickie, lecz już przed tym na dworze Borysa. Walka Focjusza ze świętymi Braćmi była walką o głagolicę, która miała otworzyć bramy na Bałkany obrządkowi łacińskiemu.

Zwracają się więc apostołowie słowiańscy przeciwko cywilizacji bizantyńskiej a czynią to z całą świadomością, wyrobioną podczas długoletnich przygotowań i mozolnych studiów.

Skłonić ich mogły do podobnego kroku tylko jak najdonioślejsze przyczyny. Uważali bizantynizm za nieszczęście dla Słowian, ponieważ widzieli w nim zło powszechne. Cezaropapizm, kult jednostajności, gnębienie społeczeństwa uznawali za cechy ujemne, z którymi walczyli również na gruncie ściśle bizantyńskim.

Wprowadzał tedy św. Metody w r. 861 na dworze Borysa obrządek głagolicki, czyli rzymsko-słowiański, a towarzysze jego z Olimpu propagowali tę nową łacińskość pomiędzy ludem bułgarskim. Focjusz działalność tę ścigał, o ile mógł dosięgnąć na bizantyńskim terytorium. W roku 863 rozpędził mnichów z Olimpu myzyjskiego. Tegoż roku wyjeżdżają Bracia do Panonii i na Morawy - a w następnym przyjmuje Borys chrzest od kapłanów greckich.

Stosunki Bizancjum z Rzymem nabierają wielkiej ostrości. Sprzyjająca studytom a niechętna Focjuszowi cesarzowa Teodora, uległa w końcu zamachom Bardasa i musiała osiąść w klasztorze. Bardas, ramię świeckie Focjusza, nabrał wielkiego rozmachu w sprawach zewnętrznych, lecz korzyści z tego nie było żadnych. W roku 859 jeszcze wyprawił się na Arabów, spustoszył północną Arabię, lecz w roku 859 poniósł sromotną porażkę. Z jego inicjatywy powstaje nowe państwo ormiańskie, pod dynastią Bagradytów, lecz ci uznali zaraz zwierzchnictwo kalifatu.

Na Zachodzie zaś przybył nowy nieprzyjaciel. Geograficzne wycieczki Waregów zaczęły już wydawać pierwsze owoce. W roku 860 dopłynęły łodzie żaglowe aż pod sam Carogród, Konstantynopol. Była to już większa wyprawa eksploracyjna, nie bez intencji, czy nie dałoby się czego złupić. Nawiązywano jednak stałe stosunki handlowe, pokojowe. W Carogrodzie, Konstantynopolu, powstała widocznie stała waregska (czyli ruska) agencja handlowa, skoro Focjusz stwierdził przed rokiem 867 wypadki nawrócenia.

Tego nie oglądali już Bracia; opuścili granice państwa bizantyńskiego i Bałkany w roku 863, ażeby już nigdy nie powrócić. Znamiennym jest i to, że wyjazd ich nastąpił tego właśnie roku, kiedy Stolica apostolska potępiła Focjusza za nieprawe piastowanie patriarchatu.

Oficjalne poselstwo Rościsława

Być może, że w owym roku przybyło do Carogrodu, Konstantynopola, oficjalne poselstwo Rościsława, księcia Wielkich Moraw, z prośbą o misjonarzy słowiańskich. Czyż jednak krok tego rodzaju mógł być jakąś improwizacją? Nie za pierwszy człon, lecz raczej za ostatni uważać należy w powzięciu postanowienia, które roztrząsane było od dłuższego czasu. Bracia sołuńscy biorą z sobą relikwie św. Klemensa, mają więc zamiar dotrzeć do Rzymu. Prawdopodobnie byliby wyjechali w tę podróż i bez zaproszenia ze strony Rościsława. Zaproszenie to zostało ich gotowych do wyjazdu, zmieniając kierunek i kolejność podróży; pojadą, więc najpierw na Morawy a potem dopiero do Rzymu.

Zabrali ze sobą towarzyszy misjonarskiego działania, zapewne spośród rozpędzonych mnichów olimpijskich, tych samych, którzy przepisywali księgi głagolickie. Miano gotowe te księgi liturgiczne. W roku 863 przenoszono na Morawy rzecz zupełnie gotową, przygotowaną przedtem dla Bułgarii. Mniemano, że tam język macedoński skoro jest słowiańskim, będzie zrozumiałym i dla północnych Słowian, których nikt z głagolickich misjonarzy przedtem nie znał. Bądź co bądź bardziej zrozumiałym to było ludowi od greki lub łaciny, a tę okoliczność można było wyzyskać w obronie przed zachłannością łacińskiego duchowieństwa niemieckiego. Chodziło bowiem o to, żeby misjonarzy niemieckich zastąpić słowiańskimi. Na Słowiańszczyźnie znanym i uznanym było chrześcijaństwo już od początku IX w. (katedra w Nitrze od roku 830). Książę Kocel brał udział w dziele braci sołuńskich nie mniejszy i nie mniej gorliwy, jak zachodni sąsiad Rościsław.

Przygody i ciosy jakie spotykały głagolicę

Znane są przygody i ciosy, na jakie narażona była głagolica ze strony łacińskiej hierarchii niemieckiej. Chcąc się utrzymać, byłby kler niemiecki musiał uczyć się języka i pisma nowego języka, którego brzmień Niemiec nawet wymówić nie potrafi. Innymi słowy: to obrządek głagolicki wykluczał niemieckich kapłanów, usuwał tym samym kraje głagolickie od związku niemieckich prowincji kościelnych. Głagolica sięgała tedy bardzo głęboko w administrację i podział geograficzny Kościoła, pociągała zmiany i następstwa, jakich nie można było dokonywać bez porozumień a ze Stolicą apostolską. Pierwszą a nieuchronną konsekwencją dzieła św. Metodego i Cyryla musiało być ustanowienie nowej, odrębnej głagolickiej prowincji kościelnej. Wcześniej czy później musiało się to oprzeć o Rzym.

Chodziło tylko o język. Kościół zachodni był pod tym względem w zasadzie zawsze liberalny, a cywilizacja łacińska umiała od początku pielęgnować jedność w rozmaitości, w przeciwieństwie do bizantyńskiej jednostajności. Już w III wieku istniały przy katolicyzmie rzymskim obrządki ormiański, koptyjski, chaldejski, gruziński i obrządek języka gheez w Etiopii; a więc szereg języków wschodnich dopuszczano do ołtarza, gdy tymczasem w bizantynizmie zaniknęły całkiem obrządki syryjski i koptyjski, a innych nigdy nie było. „Bizancjum ze swoim obrządkiem i ze swoją greczyzną staje się wzorem obowiązujących dla innych patriarchatów". W Europie znano atoli tylko dwa języki liturgiczne: grecki lub łaciński i zdawało się, ze to już na zawsze ustalone. Z języków nowych chwilowo tylko wizygocki miał roszczenia do ołtarza, lecz po pewnym czasie ustąpił miejsca łacinie. Poza tym jednym epizodem, żaden a żaden z nowych ludów wczesnego średniowiecza nie zażądał nigdy liturgii we własnym języku. Wszyscy przyjmowali łacinę bez najmniejszego szemrania. Przyjęli bowiem język łaciński za swój urzędowy. Po łacinie wydawano dokumenty i spisywano prawa w całej zachodniej Europie, uważano tedy za całkiem naturalne, że i w Kościele ten język panuje. To wszystko tłumaczy się po prostu tym, że barbarzyńcy zachodni przyjmowali cywilizację łacińską a nawet pomagali ją wytwarzać. Natomiast barbarzyńcy wschodni nie przyjmowali bynajmniej greczyzny za swój język ogólno - cywilizacyjny, nie spisywali swych aktów, kronik, praw po grecku, toteż ani w Kościele nie pozwalali, by greczyzną usuwała ich rodzime języki. Choć Bizancjum sprzeciwiało się, ostatecznie Bułgaria, Serbia, Ruś wymusiły wprowadzenie mowy słowiańskiej do liturgii; lecz zwiększaniu się bizantyńskich wpływów politycznych na Bałkanach towarzyszyła zawsze grecyzacja liturgii.

Dzieło Braci sołuńskich stanowiło wyłom i epokę. Podjęte było przeciwko bizantynizmowi, bo inaczej byliby apostołowie słowiańscy utworzyli obrządek bizantyńsko-słowiański, tj. z bizantyńską liturgią w słowiańskiej mowie, gdy tymczasem trzymali się umyślnie obrządku rzymskiego.

Papiestwo udzieliło aprobaty obrządkowi głagolickiemu.

Papiestwo, wysłuchawszy z największą uwagą, cierpliwością i pobłażliwością wszystkich zażaleń przeciw misjom Cyryla i Metodego, udzieliło swej aprobaty obrządkowi głagolickiemu. Czy jeździli do Rzymu tylko dlatego, że ich wezwano? Wiemy, że marzeniem ich było, żeby zawieźć do Rzymu relikwie papieża św. Klemensa. Być może, że niezależnie od tego otrzymali wezwanie. Nie byliby usłuchali, gdyby nie uznawali z własnego przekonania zwierzchnictwa papieskiego, gdyby nie uważali się za katolików obrządku rzymskiego w słowiańskiej odmianie tylko językowej. Wyległ cały Rzym na ich spotkanie późną jesienią 867 r. procesjonalnie z samym papieżem Hadrianem na czele, żeby oddać cześć więzionym, przez nich Relikwiom. Stawia się w Rzymie osobną bazyliką pod wezwaniem św. Klemensa. Ojciec św. zaś ułożył osobiście głagolickie księgi na ołtarzu w kościele Matki Bożej del Praesepio, Santa Maria Maggiore.

Pobyt Braci w Rzymie przedłużył się do roku 869. Prawdopodobnie wpłynęła na to niemoc Cyryla. Uciążliwa podróż podkopała jego zdrowie, a chcąc wracać, trzeba było wpierw wyzdrowieć - a więc czekano.

Ważne nowiny z Bizancjum

Podczas pobytu w Rzymie dowiedzieli się ważnych nowin z Bizancjum. Komunikacje dwóch stolic chrześcijańskich były stałe; jakżeż niezmiernie doniosłym było dla każdej z nich, co się dzieje w drugiej! Dowiedzieli się tedy wkrótce po przybyciu do Rzymu, że Borys pomimo chrztu greckiego, poddaje się jednak w roku 866 obediencji papieskiej a papież Mikołaj I wyprawił tam zaraz swych legatów. Dochowały się żale Focjusza sprzed roku 867, że w Bułgarii szerzy się doktryna filioque, a to mogło pochodzić tylko od kapłanów zachodnich. Druga nowina była, że ów masztalerz i siłacz nadworny Michała III, Bazyli, podniesiony do godności współrządcy, nie chciał dzielić się władzą i dobroczyńców swoich wymordował. Bardasa kazał rozsiekać w roku 866, a w roku następnym zabił Michała, leżącego w łóżku w stanie nietrzeźwym.

Taką jest geneza dynastii macedońskiej. Dodajmy, że wstąpienie na tron i koronacja Bazylego I odbyły się bez jakiegokolwiek protestu; był to jedyny cesarz, którego koronacji asystowali zgodnie naczelnicy i Niebieskich i Zielonych.

Wstrząsającą nowiną był fakt dalszy; Bazyli zaczął rządy od tego, że usunął Focjusza i już w listopadzie 867 r. przywrócił patriarchę Ignacego i zaraz wyprawił od siebie poselstwo do Rzymu. Było to w kilka miesięcy zaledwie po synodzie carogrodzkim, konstantynopolskim, który wyklął papieża. Zerwanie było tedy krótkotrwale; schizma Focjusza zaledwie kilkumiesięczna. Cyryl i Metody spotkali się jeszcze w Rzymie z tymi posłami Bazylego.

Zasiedzieli się w Rzymie, przykuci do miejsca chorobą Cyryla. W lutym 869 roku skończyło się jego życie doczesne. Wyznaczono mu grób w bazylice św. Klemensa. Najlepszy dowód, że Stolica Apostolska w Rzymie uważała go za prawowiernego swego syna.

Metody w ciągu 869 roku wyjeżdżał, zdaje się do Kocela, do Panonii, lecz pod koniec roku był znów w Rzymie z powrotem. Miał więc wiadomości o ósmym soborze ekumenicznym odprawianym w Carogrodzie, Konstantynopolu, z końcem 869 roku do lutego 870 pod przewodnictwem papieskich legatów, na którym Focjusza ponownie potępiono. Ignacego przywrócono kanonicznie. Przywróconą więc była jedność Kościoła. Wtenczas Bułgarzy uznali Ignacego swym patriarchą. Wynika z tego, że chodziło o uznawanie supremacji papieskiej; poddali się patriarsze carogrodzkiemu, skoro stolicę patriarszą odzyskiwał kierunek studycki. Było to w roku 870. Tak tedy wszystkie wahania Borysa są wytłumaczone.

Równocześnie Hadrian II wysnuwa śmiało wszelkie konsekwencje z uznania głagolicy; urządza nową prowincję kościelną i mianuje Metodego jej arcybiskupem. Ledwie jednak wrócił na północ, zaczęły się ciosy, wymierzone skutecznie ze strony niemieckiej; więzienia, procesy kanoniczne, intrygi na dworze nowego papieża, Jana VIII, tak, iż Metody objął swe pasterskie obowiązki na nowo dopiero w roku 873. Przez cały ten ciężki i przykry okres życia nie zrobił Metody ani jednego kroku, nie wyrzekł ani jednego słowa, które by mogło oznaczać jakiekolwiek rozluźnienie w jego myśli stosunku do Stolicy Apostolskiej w Rzymie i do obrządku rzymskiego. Nie wyszło też nic takiego od żadnego z jego uczniów. Nieprzyjaciele jego dzieła byliby skwapliwie coś podobnego zanotowali i przedstawili w Rzymie. Wszystkie zarzuty z ich strony podnoszone są kombinowane, wymyślane, ani jeden nie jest bezpośredni.

Św. Cyryl i Metody, bizantynizmu się wyrzekłszy, nigdy do niego powracać nie zamierzali, nigdy nie okazywali najmniejszej do tego ochoty. Dzieło ich nie tylko nie stanowiło ekspansji bizantynizmu, lecz zawsze i niezmiennie było zwrócone przeciwko niemu. Nie było jednak jeszcze schizmy. Kościół obrządku bizantyńskiego był wówczas tak samo katolickim, jak rzymski, a Kościół obrządku rzymskiego tak samo prawosławnym jak bizantyjski, lecz w obrębie tej wspólnej religii chrześcijańskiej mieściły się dwie cywilizacje: łacińska i bizantyńska. Antagonizm ten był tak silny, iż naginał ludzi do wynajdywania różnicy religijnej. Odrębność obrządków wyzyskiwano do kopania przepaści, aż ją w końcu wykopano. Któż nie był przy tym czynnym? Dopomagali nawet tacy, którzy z całej duszy pragnęli nie dopuścić do rozłamu; dopomagali wbrew samym sobie, mimo woli, nieświadomie. Czynną była ta największa siła historyczna, jaką jest cywilizacja, siła doprawdy żywiołowa a nie do opanowania, gdyż rzadko kto zdaje sobie sprawę z niej, a współcześni zazwyczaj najmniej o niej wiedzą.

Ponieważ bizantynizm zaznaczał się na zewnątrz obrządkiem, uciekano więc od obrządku, żeby się uwolnić od cywilizacji bizantyńskiej; a gdy posiadano własny odrębny obrządek, uciekano od języka greckiego, żeby tylko mieć jak najmniej wspólnego z bizantynizmem. Szczególny objaw tych tendencji ujawniał się na owym ósmym soborze carogrodzkim, konstantynopolskim, na którym z początkiem 870 roku potępiono Focjusza. Zaproszono na sobór patriarchaty wschodnie, podległe muzułmanom. Po spustoszeniach monofizyckich pozostała tam garstka prawowiernych melchitów (których wyznanie zwano pogardliwie cesarską wiarą), do Kościoła przywiązanych głęboko (przetrwali dotychczas). Reprezentanci ich przyjechali na sobór, używszy wobec władz islamu pozoru, że jadą do Carogrodu, Konstantynopola, żeby się umówić o wykup jeńców muzułmańskich. Musieli przełamać przeszkody, lecz przyjechali. Ale okazało się, że język grecki usuwają a zastępują go arabskim.

Nie ustawały w samym Bizancjum waśnie wyznaniowe. Focjusz, chociaż uwięziony, nie poddawał się a miał stronników. Chodziło o to, czy uznawać biskupie święcenia dokonane przez Focjusza. Od tych wątpliwości zaczął się zatarg, który miał przez dwa pokolenia mącić stosunki bizantyńskie.

Walki na pograniczach z islamem

Przez cały ten czas nie ustawały ani na chwilę walki na pograniczach z islamem, prowadzone ze zmiennym szczęściem. Posuwali się jednak Saraceni [średniowieczna nazwa Arabów] na Zachód; zagarniali Sycylię i wybrzeże kalabryjskie, a w roku 868 poczuli się zagrożonymi Słowianie iliryjscy i wołali o pomoc.

Spotykamy się wtedy po raz wtóry z planem, żeby doprowadzić obydwa cesarstwa, zachodnie i wschodnie, do współdziałania przeciw islamowi. Cóż bardziej prostego, jak sojusz władców katolickich, celem obrony wspólnej religii? lecz zarazem cóż bardziej zawikłanego i trudniejszego, jak przymierze dwóch cywilizacji, które zwalczają się, bo obie pragną ekspansji? I zwyciężyły względy cywilizacyjne nad religijnymi.

Ponieważ kwestia tego wielkiego przymierza rozwijała się za Bazylego I, więc pod jego firmą przechodzi do podręczników. Niełatwo jednak przypuścić wielkiego polityka w stajennym zapaśniku, o którym nie słychać wcale, żeby się był potem kształcił. Z ogromnym też sceptycyzmem musimy się odnieść do zdania, że to on, Bazyli, zapewnił cesarstwu dwa wieki blasku. Ograniczając się na razie do spraw wielkiego przymierza, nietrudno dostrzec, że geneza pomysłu jest przy Stolicy Apostolskiej w Rzymie. Papiestwo zidentyfikowało się z tym programem na całe wieki; tu zalążek krucjat.

Jak niegdyś córka Karola Wielkiego, podobnie córka Ludwika II miała wyjść za bizantyńskiego cesarzewicza, lecz zerwało się to tak samo jak przedtem. Cóż wart był układ z roku 869, formalnie zawarty, jeżeli Bazyli uważał za stosowne, żeby właśnie w takim czasie odmawiać Ludwikowi II tytułu cesarskiego? żadnych też posiłków bizantyńskich nie otrzymawszy, marnował Ludwik swą kampanię italską, pomimo kilku sukcesów. Skorzystało jednak Bizancjum z trudów Ludwikowych, odzyskując w rok po jego śmierci Bari na południu Italii (876). Zaraz potem przystąpiono do organizowania dwóch prowincji: Longobardii i Kalabrii. Do roku 885 załatwiono się z tym. Italia południowa była opanowana.

Janowi VIII papieżowi mogła się była sprawa Metodego wydać czymś drugorzędnym wobec zajmujących go wielkich zamysłów wojny powszechnej z islamem. Wojna ta była niemożebną bez Bizancjum, a tam głagolica była w niełasce. Dwór papieski nie chce poróżnić się z cesarzem wschodnim o sprawę Metodego. Znać zaniedbanie i niedokładność pracy w otoczeniu papieskim przy roztrząsaniu zagadnień tyczących głagolicy Z jakimś niedojrzałym pośpiechem cofnięto pozwolenie na nowy obrządek, udzielone przez Hadriana. Minęła wkrótce gorączka wielkich przymierzy, nabrano bolesnego doświadczenia, że nie należy liczyć na Bizancjum; na tym tle zrozumiano też lepiej istotę dzieła apostołów słowiańskich. Jan VIII sam przyznał, że poprzednia decyzja, wydana przez niego, czy też pod jego imieniem przez nie dość ścisłych powierników, była błędna i że musi być odwołana w interesie Kościoła. Nie zawahał się i w roku 879 nastąpiła restytucja głagolicy.

Jeździł w tej sprawie Metody do Rzymu osobiście (już po raz trzeci). Zastał tam poselstwo od Bazylego i usposobienie nader pojednawcze względem Bizancjum. Focjusz, uwolniony z więzienia, został nauczycielem synów cesarza Bazylego, a po zgonie Ignacego cesarz przywrócił mu godność patriarszą w roku 877. Śmierć Ignacego nie zakończyła jednak sporów wśród kleru bizantyńskiego. Ignacjanie nie uznawali w ogóle kapłanów wyświęconych za powtórnego patriarchatu Focjusza. Z góry jednakże przygotowywano całkowitą rehabilitację Focjusza i otrzymano na to zgodę papieską, pomimo to, że Focjusz niezmiennie zwalczał filioque. Nastąpiło to na synodzie w Carogrodzie, Konstantynopolu, zwanym focjańskim, z początkiem 880 roku w obecności delegatów Jana VIII. Jedność Kościoła jest przeto nadal utrzymana a tradycję o rzekomej drugiej schizmie Focjusza należy między bajki włożyć. W tych samych latach wyprawiono wojsko bizantyńskie do Italii przeciw Saracenom; odebrano im Tarent i Kalabrię.

W roku 855 zeszedł z tego świata św. Metody, zdążywszy porozsyłać swoich uczniów na północ i południe. Początki chrześcijaństwa w Polsce związane są z głagolicą. To misjonarstwo słowiańskie niosło liturgię, zrozumiałą językowo, a zarazem zabezpieczało od bizantynizmu.

Borys uznał zwierzchnictwo patriarchy carogrodzkiego

Lecz wróćmy do roku 870. Czy Borys, uznawszy zwierzchnictwo patriarchy carogrodzkiego, wprowadzał na nowo obrządek grecki? Zdaje się, że przez dłuższy czas istniały tam obok siebie obydwa obozy; ale wiadomo z historii, że w końcu zwyciężył bizantynizm.

Wahania cywilizacyjne miały stać się cechą dziejów bułgarskich (aż do dnia dzisiejszego), żadna cywilizacja nie odniosła między nimi nigdy zwycięstwa tak stanowczego, iżby wahaniom położyć kres. W przeciwieństwie do Serbów, stanowczych Bizantyjczyków, Bułgarzy nie przywiązywali się do żadnej cywilizacji i do żadnej organizacji religijnej. Z biegiem dziejów miała się wyrobić u nich nawet cecha nowa: areligijność. Takie były następstwa przewagi formalnej, odniesionej przez bizantynizm, takie skutki usunięcia obrządku głagolickiego.

Klęski poniesione na Bałkanach przez kierunki łacińskie, wydały jeszcze pewien specyficzny skutek.

Serbowie i Bułgarzy wytrwali w stroju rodowym aż do ostatnich czasów. Jeszcze pod koniec XIX wieku wsie bułgarskie składały się z osiedli rodowych; większy i wygodniejszy dom dla starosty rodowego, obok zaś mniejsze domki dla rodowców, ojców rodzin, dla gałęzi rodu. Zadruga stanowiła strukturę społeczną (i zapewne w wielu stronach kraju jeszcze ja stanowi) i w Bułgarii i w Serbii. Jakżeż mocnym musiał być ten ustrój za czasów św. Cyryla i Metodego! Nie można tu zatrzymywać się dłużej nad tym przedmiotem, pragnę tylko podnieść z naciskiem, że rodowcy i powstałe z nich zrzeszenia stanowią zawsze całość etniczną. Słowianie stanowią tedy na półwyspie bałkańskim, tuż pod bokiem Bizancjum, żywioł absolutnie niedostępny dla pomysłów kosmopolitycznych.

Gdyby nie porażki cywilizacji łacińskiej, byłoby się rozwinęło u Słowian bałkańskich poczucie narodowe już w wiekach średnich, prawdopodobnie najwcześniej w całej Europie. Należało i to uwzględnić przy roztrząsaniu dzieła świętych Apostołów słowiańskich.

Nabierało to największej wagi wówczas, gdy Bizancjum pozbywało się dawnych wiekowych nabytków latynizmu. Dotrwały tylko napisy na monetach do IX wieku, a na niektórych aż do XI wieku, zapewne ze względu na ich kurs na Zachodzie. Odrzucano od siebie język łaciński i nadawano wyłączność greczyźnie. Dawne kodeksy łacińskie stały się niezrozumiałe dla inteligencji, nawet dla prawników, bo nikt się łaciny nie uczył. W roku 876 utworzono komisję dla przeredagowania kodeksów i wydania ich w greckim języku; niebawem zaczęto wydawać bazyliki, ustawodawstwo przystosowane do ówczesnych stosunków. Kodeks Justyniana stał się zupełnie zbędnym. Lecz jedną zasadę z owych czasów nie tylko przejęto, lecz wzmocniono, wydoskonalono: cezaropapizm. Nomokanon Focjusza z roku 883 był tego typem.

U Focjusza znajdujemy uwagę, która może wyjaśnić słabość Kościoła wschodniego. Oto zarzucał duchowieństwu swemu, że recytują na pamięć i wyśpiewują psalmy, nie rozumiejąc ich sensu. A więc obniża się poziom umysłowy kleru bizantyńskiego. Nie pomogło wznowienie uniwersytetu w Konstantynopolu.

Wyrzucili do reszty łacinę i ... natenczas właśnie obniżyli się, zamknięci w swej wyłączności. Może tym brakiem odpowiedniego wykształcenia tłumaczy się, że kler bizantyński nie zdołał posunąć należycie ekspansji cywilizacji bizantyńskiej przy chrystianizacji Słowian.

Komisja kodyfikacyjna pracuje przez pewien czas dłuższy, a ogłoszenie bazylik następuje za następnego panowania. Bazyli osobiście nie miał nic wspólnego z jurisprudencją; wystarczy mu przyznać tę zasługę, że nie troszcząc się o te rzeczy, nie przeszkadzał i komisja istniała, aż doczekała się cesarza inteligentniejszego.

Po Bazylim I następuje Leon VI

Osobistym dziełem Bazylego był ożenek syna Leona VI. Ten pozostawał od wczesnej młodości w związkach z miłą swemu sercu Zoą. Ojciec do małżeństwa nie dopuścił, urządził ogólnopaństwowy konkurs piękności i w roku 882 narzucił synowi za żonę piękną Teofanię. Leon tę poślubił, lecz tamtej nie oddalił. Synowa zanosi skargę do teścia, a Bazyli urządza synowi ze zwykłą swą brutalnością jedną z najgwałtowniejszych scen: chwyta go za włosy, ciska nim o ziemię a kopiąc nogami i bijąc pięściami poucza, że ma być wiernym żonie. Nie zmieniło to jednak nic w istocie rzeczy a Zoe miała potem zostać cesarzową. Każdy niemal wybitny Bizantyjczyk, (a cóż dopiero cesarze) miewał przygody małżeńskie. Znamy to już i do charakterystyki obyczajów nowy ten przykład nie byłby zgoła potrzebny, lecz miała się z tego wywiązać duża sprawa publiczna, istna zawierucha państwowa i kościelna; trzeba więc napisać początek sprawy, która w następnym rozdziale będzie wyłuszczona.

Czy eksmasztalerz panował, czy filozof (taki otrzymał przydomek Leon VI) zawsze bywało najwięcej mętów publicznych o te sprawy najbardziej prywatne, o niewieście. Zoe, przebywając niedaleko od Teofanii, wypływała wyżej, gdyż w cztery lata po ślubie Teofanii zmarł cesarz Bazyli.

Wstępuje tedy na tron w r. 886 Leon VI Filozof (886-911) syn Michała III, chociaż urzędowo uchodzący za syna Bazylego.

Bizantyński nadmiar kobiecości około tronu pozostaje bez zmiany. Pozostaje w związku z nadmiarem formalizmów i z wiarą w moc formy.

Zewnętrzne formy władzy wysuwały się na pierwszy plan tym bardziej, że kobiety znaczyły wiele w polityce pałacowej, bezpośrednio tronowej. Im zaś niższego pochodzenia bywały cesarzowe, im mniej wykształcone, tym bardziej przestrzegały, żeby im w ceremoniale nie uchybiono ani na jotę, a nawet zwiększały i komplikowały ceremoniał. A przybywały one na tron bizantyński zewsząd, z Europy i z Azji, z Kaukazu i Grecji, ze stolicy i z najdalszych zakątków prowincji, z Syrii i z Węgier, z Francji i z Niemiec, a nawet aż z barbarzyńskiej Chazarii lub bliższej Bułgarii. Fantastyczne baśnie stawały się rzeczywistością dzięki konkursom piękności, przy których nawet pantofelek Kopciuszka odgrywał rolę, (a może nawet wpierw był w rzeczywistości, niż w baśni). Wybranka bywała najpierw koronowaną, a potem dopiero odbywał się ślub i wkładano pannie młodej koronę weselną. Na ogół sprawy ceremoniału stanowiły istotę rzeczy w oficjalnym bycie cesarzy, a zatem cesarz żenił się z osobą monarszą. Koronacja bazylissy odbywała się jednak nie u św. Mądrości, lecz w pałacu; rzadko zdarzał się wyjątek od tej reguły. Dwór obejmował kolana pary cesarskiej. Lud radował się roztoczonym przez te Augusty (taki nosiły tytuł) coraz większym zbytkiem. Imponowało to umysłowości orientalnej; dlatego też w niektóre dnie wolno było zwiedzać apartamenty cesarskie, nawet zaglądać do sypialni. Służbę u August pełnili eunuchowie.

Tak też bywało u Filozofa. Leon VI nosił ten przydomek, gdyż robił studia teologiczne; ułożył nawet zbiór homilii, które sam wygłaszał. Specjalnie zajmował się pewną kwestią, co do której zachodziła różnica między Kościołami. Według doktryny bizantyńskiej nie godziło się wchodzić w powtórne związki małżeńskie. Jakoż Leon wydał nowelę, zakazującą tego grzechu, ale on sam miał się żenić cztery razy. Zaczął panowanie od tego, że usunął znów Focjusza; donosił zaś do Rzymu, że Focjusz abdykował dobrowolnie. Mianował na jego miejsce swego brata, Stefana; lecz ponieważ ten otrzymał sakrę biskupią z rąk Focjusza, więc Ignacjanie odmawiali mu uznania.

Zamknięty ponownie w klasztorze Focjusz żył już niedługo, do roku 891, nie odzyskując utraconych godności. Z naciskiem podnieść należy, że nigdy w całym swoim życiu nie był wyklęty przez Stolicę Apostolską w Rzymie. Wschodni zaś Kościół do dnia dzisiejszego łączy w modlitwach „najświętszych prawowiernych i czcigodnych patriarchów Ignatiosa i Photiosa. Obydwaj jednakowo prawowierni i jednakowo czcigodni ... Znać brak zrozumienia rzeczy, mechaniczne załatwienie zagadnień (byle się ich pozbyć), znać ciężką wadę, która rozwinęła się w następnym okresie, mianowicie niedokształcenie Cerkwi. Lecz w tych czasach Cerkwi oddzielonej jeszcze nie było, istniał jeszcze teologicznie jeden nie-rozdzielony Kościół.

Takie były czasy głagolicy. Słowianie północni zyskali na tym, że obrządek ten zaginął; był nam zupełnie niepotrzebny, a byłby nas bądź co bądź oddalał od Zachodu. Stracili jednak na upadku głagolicy Słowianie południowi, i to niezmiernie wiele. Łaciństwo przyjęło się u Słoweńców i Chorwatów, podczas gdy u Serbów i Bułgarów miejsce głagolicy zajęła cyrylica. Te dwa abecadła stanęły jako symbole rozłamu cywilizacyjnego. Odmienność cywilizacji sprawiła, że nie wytworzyła się tam jedność narodowa i że Jugoslavia ma w sobie wiele z fikcji na podobieństwo Focjusza.

Tekst powyższy jest wzięty z: Koneczny Feliks, Cywilizacja bizantyjska, Wydawnictwo Antyk, Marcin Dybowski, Komorów , t. II, rozdział III: Głagolica, ss. 198-212.

Unowocześniono niektóre wyrażenia, rozbito tekst na podtytuły, pogrubiono niektóre passusy tekstu, dodano słowa uściślające, pojaśniające.


Źródło: o. archim. Roman Piętka MIC, www.cyrylimetody.marianie.pl

Ostatnia aktualizacja ( Tuesday, 02 March 2010 )
Nawrócenie Słowian E-mail

Nawrócenie Słowian


Jednym z najważniejszych wydarzeń, które należy przypisać wpływowi Bizancjum, jest nawrócenie Słowian i ludów z nimi spokrewnionych. Wydarzenie to ma tym większe znaczenie, że zbiega się z wyjściem tych ludów z pierwotnego barbarzyństwa i z wejściem ich do cywilizacji. Fala Słowian, która od III wieku zalała wielką równinę nazywaną dziś Rosją, zakreśliła na przestrzeni pięciu wieków olbrzymi i podwójny kierunek najazdów: na zachodzie doszła do Łaby, Sali i zajęła Czechy, na południu wchłonęła prawie całkowicie azjatycką ludność bułgarską i wysuwała forpoczty na Bałkany; a tuż za nimi zbita masa Słowian posuwała się od Wałdaju po Dniepr i od Wołgi po Dźwinę. W ostatnich trzydziestu latach IX wieku istniały trzy ważne państwa słowiańskie: Bułgaria rywalizująca z Bizancjum, Państwo Wielkomorawskie, które najazd Węgrów podzielił na dwie części: Czechy i Słowian południowych, i wreszcie Ruś, która zaczynała szybko się rozwijać. W ciągu X wieku książęta kijowscy, wzbogaceni przez handel zręcznie prowadzony od Bałtyku po Wschód bizantyński, zdobyli wielkie znaczenie i uczynili swe posiadłości jednym z wielkich ośrodków cy­wilizacji na kontynencie.

Jest rzeczą zupełnie naturalną, że Kościół zainteresował się tymi jeszcze barbarzyńskimi ludami. Indywidualne wysiłki ewangelizacyjne były tam już od dawna podejmowane; teren był przygotowany przez stosunki handlowe oraz przez powracających żołnierzy wojsk pomocniczych i zwolnionych jeńców. Ale penetracja ziem słowiańskich znalazła się naprawdę w planach Kościoła dopiero od czasów Karola Wielkiego i jego następców. Ludami słowiańskimi zainteresował się zarówno Wschód, jak i Zachód. Karol Wielki, zdobywszy Panonię i Chorwację, sprowadził tam od razu misjonarzy; zachęcał także do wysyłania ich na rubieże ziem, na których powstanie Polska. Z drugiej strony Bizancjum, którego stosunki wojskowe, dyplomatyczne, a także i handlowe z krajami słowiańskimi ożywiały się coraz bardziej, rzuciło tam swych kapłanów i mnichów. W niektórych okolicach rywalizacja Wschodu i Zachodu chrześcijańskiego doprowadziła do zgubnych rezultatów, które dziś jeszcze dają się odczuć: na przykład u Słowian południowych, gdzie część chorwacko-dalmacka związała się z Rzymem, a część serbsko-czarnogórska weszła w sferę wpływów Bizancjum. Chociaż rezultaty tej rywalizacji były niekiedy szkodliwe, to trzeba przyznać, że wywołała ona również i święte współzawodnictwo.

Pierwszym krajem zdobytym dla Chrystusa było państwo Wielkomorawskie, dzisiejsze Czechy i Słowacja, które w początkach IX wieku było w pełni rozkwitu. Kupcy greccy i weneccy przynieśli doń ziarna Ewangelii, podobnie jak misjonarze frankijscy przybyli z Ratyzbony i Passawy. W 845 roku czternastu książąt czeskich przyjęło chrzest z rąk kapłanów zachodnich. W 852 roku na synodzie w Moguncji mówiono o „społeczności chrześcijańskiej jeszcze na pół dzikiej na Morawach"; ale jednocześnie zapuszczali się tam mnisi greccy: to już było dużo. W 846 roku zasiadł na tronie Czech, Rościsław, poparty przez Ludwika Niemieckiego, który miał nadzieję, że w ten sposób uzyska kontrolę nad tym groźnym sąsiadem. Ale młody książę myślał tylko o jednym: o uwolnieniu się od cesarza germańskiego. A ponieważ sam był ochrzczony, słusznie uważał, że sposób, w jaki dokonane zostanie nawrócenie jego ludu, będzie miał wielkie znaczenie dla jego polityki. Zwrócił się więc najpierw do Rzymu z prośbą o przysłanie misjonarzy mówiących językiem słowiańskim; kiedy mu odmówiono, zwrócił się do Bizancjum. W 862 roku posłowie z Moraw przybyli do pałacu basileusa, którym wówczas był pożałowania godny Michał III, ale na szczęście znajdował się przy nim bardzo inteligentny patriarcha, Focjusz. Ten ostatni od razu zrozumiał, że jest to wielka okazja zdobycia przewagi nad Rzymem, z którym stosunki właśnie coraz bardziej się pogarszały. Postarał się o to, by książę czeski otrzymał odpowiedź przychylną.

Obowiązek głoszenia Ewangelii na Morawach spadł na dwóch braci: Konstantyna (który przyjął imię Cyryla) i Metodego; zwłaszcza pierwszy z nich odznaczał się wybitną inteligencją. Urodzeni w Tesalonice, gdzie było bardzo wielu Słowian, obaj mówili płynnie ich językiem. Konstantyn, chociaż był jeszcze młody, wykazał już swe zalety, spełniając delikatną misję, na pół polityczną, na pół religijną u Chazarów nad dolną Wołgą i Dnieprem. A czyż fakt, że przechodząc przez Chersonez miał szczęście odnaleźć szczątki wielkiego papieża, św. Klemensa zmarłego na wygnaniu, nie był widocznym znakiem błogosławieństwa Bożego? Wybitne swe zalety wykazał w starannym przygotowaniu wyprawy misyjnej. Morawianie nie mieli własnego alfabetu, przy pomocy którego mogliby wyrazić swój język. Cyryl stworzył więc ten alfabet, tak zwaną głagolicę, łącząc alfabet grecki z elementami hebrajskimi i koptyjskimi; był to pierwowzór alfabetu rosyjskiego. Przygotował też tłumaczenie głównych tekstów liturgicznych, pragnąc, by zrozumieli je ci, do któ­rych będzie się zwracał.

Gdy w 893 roku dwaj bracia przybyli na Morawy, nie mieli łatwego zadania. Misjonarze łacińscy, to znaczy ger­mańscy, bynajmniej nie byli skłonni do ułatwiania im pracy; a ponieważ Karolingowie niemieccy interweniowali wciąż zbrojnie w kraju, następstwa tych interwencji były bardzo niebezpieczne dla Cyryla i Metodego. Mimo wszystko dzięki znajomości języka bardzo szybko osiągnęli sukcesy: ludność masowo zaczęła przyjmować chrzest. To wywołało wśród chrześcijan zachodnich niepokój; używanie w liturgii języka słowiańskiego wydawało się im czymś bluźnierczym, oskarżyli więc swych rywali przed papieżem, jako heretyków. W 868 roku, kiedy dwaj bracia czekali w Wenecji na statek, który miał zawieźć kilku ich uczniów do Bizancjum, by tam otrzymali święcenia - ponieważ Cyryl i Metody nie byli biskupami - papież Mikołaj I wezwał ich w celu złożenia wyjaśnień. Gdy jednak przybyli do Wiecznego Miasta, mając wśród swych bagaży najcenniejszy prezent, jaki można było zrobić papieżowi - relikwie św. Klemensa - wszystko zakończyło się jak najlepiej. Hadrian II udzielił im zezwolenia na odprawianie mszy w języku słowiańskim; Konstantyn zmarł w Rzymie w opinii świętości, a Metody powrócił sam, otrzymawszy tytuł arcybiskupa i władzę nad ogromną diecezją obejmującą całą dzisiejszą Czechosłowację i prawie całą Jugosławię.

Mimo to ostatnie jego lata nie były spokojniejsze. Był znów gwałtownie krytykowany przez dostojników niemieckich, nawet więziony i bity rózgami, stale oskarżany w Rzymie jako heretyk i omal nie został potępiony przez papieża Jana VIII, który, źle poinformowany, kazał mu używać języka słowiańskiego tylko w kazaniach, a nie w liturgii; odważny misjonarz jednak trzymał się dzielnie. Kiedy zmarł w 884 roku, całe Morawy były już chrześcijańskie. Gdy jego zabrakło, wpływ germański wziął górę, wygnani uczniowie Metodego szukali schronienia w Bułgarii, a społeczności chrześcijańskie, które założyli dwaj apostołowie, zwróciły się ku Zachodowi i definitywnie związały się z Rzymem. Sprawiedliwość wymaga, by oddać cześć ich świętej pamięci: jeżeli później Czechy odegrały rolę bastionu chrześcijańskiego w Europie Środkowej, to przede wszystkim było to zasługą Cyryla i Metodego, dwóch świętych bizantyńskich.

Przybywszy do Bułgarii, uczniowie dwóch apostołów Moraw zastali tam społeczność chrześcijańską już żywotną. Mniej więcej przed dwudziestu laty król Borys widząc, że Ewangelia szerzy się wśród jego ludów i że wpływ Bizancjum przenika do jego narodu, zrozumiał, że jego państwo otoczone ludami chrześcijańskimi nie może pozostać pogańską wysepką. W 863 czy 864 roku przyjął chrzest i w swym zapale neofity, stosując bardzo wiele wyroków śmierci, zmusił możnych do pójścia jego śladem. Ale jako wnikliwy polityk obawiał się, by nawrócenie nie poddało jego państwa kontroli Bizancjum, zwrócił się więc do patriarchy - którym był wówczas Focjusz - o stworzenie z Bułgarii niezależnego patriarchatu. Sprytny patriarcha odpowiedział wymijająco i zamiast oczekiwanej obietnicy przysłał całe strony metafizycznych spekulacji. Wówczas Borys zwrócił się do papieża Mikołaja I, prosząc go o ten sam przywilej i stawiając mu szereg pytań w sprawach, które go niepokoiły: na przykład, czy chrześcijaństwo zabrania mu noszenia narodowych spodni, wywieszania końskiego ogona, który stanowi jego sztandar narodo­wy, oraz posiadania kilku żon. Mikołaj I odpowiedział z taką zręcznością, tak przekonywająco obiecał utworzenie arcybiskupstwa, przysłał tyle dobrych łacińskich książek, że Borys od razu wypędził ze swego kraju misjonarzy bizantyńskich.

Niestety, ta polityka, która mogła związać Bułgarów z Rzymem, nie była kontynuowana: Hadrian II nie zgodził się na stworzenie patriarchatu. Rozgniewany Borys wysłał do Bizancjum posłów, ofiarując związanie się Bułgarii z tam­tejszą siedzibą; stało się to w 870 roku, a kiedy po dziewięciu latach Focjusz, chcąc zdobyć uznanie papieża Jana VIII, zaproponował oddanie Bułgarów, Borys sprzeciwił się: kapłani łacińscy zostali wypędzeni, a miejsce ich zajęli Grecy. Nowa społeczność chrześcijańska była więc pod względem religijnym i kulturalnym bizantyńska, ale wynikł problem języka liturgicznego. Uczniowie Cyryla i Metodego, którzy tam przybyli, zastosowali również w tym kraju metodę swych mistrzów, głosili kazania i odprawiali nabożeństwa w języku słowiańskim; stworzyli nowy alfabet, tak zwaną cyrylicę, prototyp alfabetu bułgarskiego. Borys rozumiejąc, że był to dla niego sposób pogodzenia swej przynależności ducho­wej do Bizancjum ze swymi dążeniami do niezależności, poparł to przedsięwzięcie, które doprowadziło do całkowitego zeslawizowania pierwotnego elementu azjatyckiego. Jego młodszy syn, Symeon, prowadził w dalszym ciągu tę politykę; gdy został carem, wystarał się o przyznanie autokefalii swemu Kościołowi, którego głową został arcybiskup Ochrydy. Nawet wówczas, gdy u progu IX wieku wielkie zwycięstwa Bazylego uzależniły Bułgarię od cesarstwa, ta niezależność pod względem religijnym została przynajmniej nominalnie utrzymana. Przesiąknięta kulturą bizantyńską, ale słowiańska w swej liturgii, bułgarska społeczność chrześcijańska będzie odgrywała od tego czasu rolę łącznika między Bizancjum a innymi ludami słowiańskimi: Serbami, nawróconymi między 870 a 890 rokiem, oraz plemionami ruskimi, wśród których Ewangelia zatriumfowała około roku 1000.

Pierwsze kontakty Bizancjum z plemionami ruskimi nie były szczęśliwe. W 861 roku flota złożona z barek ruskich zaatakowała stolicę, stosując taktykę Normanów, i potrzeba było całej energii patriarchy Focjusza oraz cudu Matki Bożej z Blachernos, by dać sobie z nimi radę. Chociaż ten pierwszy kontakt był tak pełen wrogości, pozwolił jednak nawiązać jakieś stosunki i nawet została wyprawiona do Kijowa misja, aby tam utworzyć ośrodek chrześcijański. W początkach X wieku stosunki między cesarstwem wschodnim a plemionami ruskimi były bardzo skomplikowane: z jednej strony prowadzono z nimi stały handel, wykorzystując w pełni ich wielkie drogi wodne; z drugiej zaś strony dochodziło do zajść zbrojnych, jak na przykład nieudane zresztą uderzenie księcia Igora na Konstantynopol w 941 roku. Wszystko to nie mogło przeszkodzić przenikaniu wpływów chrześcijańskich do różnych miast ruskich, przy czym miało to miejsce - tak jak na Morawach - za pośrednictwem misjonarzy zarówno łacińskich, jak greckich.

W 945 roku wdowa po księciu Igorze, księżna Olga, przy­jęła otwarcie wiarę chrześcijańską. Nie wiemy na pewno, czy została ochrzczona według obrządku łacińskiego, czy greckiego. Żywiąc podobne intencje, jak niegdyś król bułgarski Borys, prawdopodobnie prowadziła również politykę dwutorową: przyjęła chrzest w Bizancjum, a o misjonarzy prosiła cesarza niemieckiego Ottona III. W tym ogromnym kraju, gdzie pogaństwo było jeszcze bardzo żywotne, przenikanie chrześcijaństwa nie było łatwe. Co najmniej przez pół wieku ludność stawiała zacięty opór: nadal składano ofiary z ludzi, a misjonarze nieraz musieli uciekać. Dopiero około roku 1000 zaczęto prowadzić chrystianizację w sposób syste­matyczny, a to dzięki wielkiej i budzącej postrach sile wnuka Olgi, Włodzimierza.

Ciekawa była postać tego apostoła Ewangelii. Ten lubieżny olbrzym, nieokrzesany żołnierz, który zmarł w zgrzebnej szacie pokutnika i wsławił się miłosierdziem i łagodnością, jest w pewnym sensie reprezentatywny dla chrześcijaństwa rosyjskiego, pełnego najprzeróżniejszych sprzeczności, w któ­rym współistnieć zawsze będzie w swej krańcowej formie żywa wiara i upodobanie do grzechu. Włodzimierz jeszcze wówczas, gdy był poganinem i bardziej zajmował się wojną i kobietami niż modlitwą, otrzymał od swej babki św. Olgi wspaniałą naukę: że trzeba koniecznie stać się chrześcijaninem, by nawiązać pożyteczne stosunki z „państwem strzeżonym przez Boga". Słynna legenda zapewnia, że zwołał na swój dwór przedstawicieli wszystkich religii, nawet muzułmanów, a potem wszędzie wysłał swych posłów, by zobaczyli na miejscu różne rodzaje kościołów. Największą siłą przekonywania wykazali Grecy, a wysłannicy skierowani do Bizancjum okazali się największymi entuzjastami: „Myśleliśmy, że jesteśmy w raju". Oczywiście jest to legenda, ale przedstawia współczesny typ umysłowości. Po nawróceniu w 987 roku Włodzimierz nie spoczął, dopóki nie poślubił księżniczki „porfirogenetki" Anny, siostry basileusa. Wraz z nią wpływ Bizancjum ostatecznie ustalił się na Rusi. Kościoły o złotych kopułach, naśladujące Wschód grecki, wznosiły się w miastach otoczonych ziemnymi wałami. Duchowieństwo bizantyńskie dało pierwsze kadry dla nowych społeczności chrześcijańskich. Sprowadzone pisma religijne były niemal w całości greckie - głównie pisma św. Jana Damasceńskiego. W tym czasie kiedy miało nastąpić ostateczne zerwanie Bizancjum z Rzymem, związanie duchowe Rusi z Kościołem „prawosławnym" wschodnim, dysydenckim, musiało mieć ogromne znaczenie: wycisnęło ono piętno na całej historii chrześcijaństwa.

A jednak ten związek nie przybrał formy zależności feudalnej. Chrześcijańskie społeczności ruskie, utrzymujące stałe kontakty ze społecznościami chrześcijańskimi na Morawach i w Bułgarii, zdawały sobie sprawę z korzyści, jakie dawała liturgia słowiańska. Gdy Państwo Wielkomorawskie upadło pokonane przez Węgrów, a wielka Bułgaria - przez Bazylego II, na ziemiach ruskich osiadło wielu uchodźców, wprowadzając swą liturgię słowiańską. Kiedy w latach 1019-1054 wielki książę Jarosław zjednoczył ostatecznie ziemie ruskie, popierał to dążenie. Od tego czasu chrześcijaństwo ruskie przybrało definitywną formę, pozostało bizantyńskie pod względem powiązań duchowych, słowiańskie ze względu na cechy zewnętrzne.

Około 1054 roku, kiedy zmarł Jarosław, a cała Europa prze­żywała moment zwrotny będący zapowiedzią średniowiecza, Ruś chrześcijańska ujawniła dwie podstawowe cechy: „Kościół przyciągający wiernych mistyczną okazałością obrzędów religijnych, ale nie dający innej nauki niż ta, jaką dawały rytualne formuły w swej wspaniałej wersji słowiańskiej, oraz ideał monastyczny wyniesiony ponad codzienne życie", to znaczy pozbawiony siły oddziaływania. Ale mimo tych zastrzeżeń prawdą jest, że chrzcząc Słowian, Bizancjum spełniło zadanie o doniosłym znaczeniu. Nie należy zapominać, że od trzech wieków, od najazdu muzułmanów, chrześcijaństwo straciło ogromne tereny, że w tym czasie kiedy misjonarze greccy prowadzili swe dzieło, chrześcijańska Hiszpania ję­czała pod panowaniem Abd-er-Rahmana III, a potem wezyra Al-Mansura, ponieważ wolność zachowały jedynie małe pań­stewka położone w górach; że w Afryce północnej dogorywały dawne pełne chwały kościoły; że w Syrii pozostali przy życiu członkowie hierarchii chrześcijańskiej praktycznie byli uzależnieni od urzędników muzułmańskich, a chrześcijanie wolni musieli się ukrywać. Zdobycie nowych ziem było więc dla chrześcijaństwa opatrznościową rekompensatą: nie jest bez znaczenia, że równocześnie z tyloma upadkami i zniszczeniami nastąpiło wywyższenie chrześcijańskich książąt kijowskich; toteż o połączeniu ich krwi ze swoją będą marzyli wszyscy królowie Europy. Rozdarty, okrojony w poprzedniej epoce Wschód chrześcijański, dźwignął się dzięki tej ekspansji, i to jest zasługą Bizancjum! (Z Kościół wczesnego Średniowiecza, Daniel Rops, Warszawa 1969, s. 546-553).

Źródło: o. archim. Roman Piętka MIC, www.cyrylimetody.marianie.pl

Ostatnia aktualizacja ( Tuesday, 27 September 2011 )
Katolicka parafia obrządku bizantyjsko-słowiańskiego w Horodle E-mail

Katolicka parafia obrządku bizantyjsko-słowiańskiego w Horodle


Po zakończeniu I wojny parafia prawosławna św. Mikołaja, dawniej unicka, nie miała duchownego, dlatego też rząd polski postanowił drewnianą pounicką cerkiew wybudowaną w 1836 roku przekazać parafii rzymsko-katolickiej. Mimo starań strony prawosławnej świątynia ta stała się znowu własnością katolików. Prawdopodobnie dlatego dnia 29 września 1928 roku spłonęła doszczętnie na wskutek podpalenia. Tego samego roku powołano do życia parafię katolicką obrządku bizantyjsko-słowiańskiego czyli „neounicką”, dla tych, którzy już przeszli z prawosławia, a obcy jest im obrządek rzymski, wtedy jeszcze posługujący się językiem łacińskim, oraz dla pozyskania tych prawosławnych co do Kościoła Katolickiego jeszcze nie wrócili. Po spaleniu cerkwi parafia ta funkcjonowała przy kościele parafialnym św. Jacka. Nabożeństwa odprawiano przy bocznym ołtarzu Przemienienia Pańskiego. Pierwszym duszpasterzem został ojciec Mikołaj Łysko – bazylianin, pracował od 1928 roku do maja 1931. Myślano o budowie nowej cerkwi na miejscu spalonej, ale miejscowa wspólnota parafialna była zbyt szczupła i uboga, liczyła 120 osób nie mogła więc podjąć budowy o własnych siłach. Pomoc finansowa przyszła od biskupa Fulmana i władz wojewódzkich. W 1931 roku ruszyła budowa nowej świątyni, budowali ją wspólnie unici i łacinnicy. Prace zakończono w rok później. Konsekrował ją biskup Mikołaj Czarnecki z Kowla 20 kwietnia 1937 roku. Wewnątrz umieszczono piękny rokokowy ikonostas przywieziony z Maciejowa za Bugiem. Cerkiew ta służyła „neounii” do 1945 roku, następnie użytkowali ją katolicy rzymscy, potem decyzją władz PRL zamieniono na magazyn, a w 1988 roku poświęcona na nowo dla potrzeb parafii rzymsko-katolickiej jako kościół filialny. Jest to podobno ostatnia drewniana cerkiew wybudowana na Lubelszczyźnie. Inicjatorem i duszą budowy był wspomniany ks. Prof. Michał Niechaj, który w Horodle proboszczował od maja do sierpnia 1931 roku. Od 1931 do 1936 roku proboszczem był ojciec Jozafat Fedoryk - bazylianin, kapłan lubiany w Horodle i okolicach. Władze polskie nie były jednak zadowolone z jego działalności, zarzucając mu popieranie ukrainizacji, oraz to że „rozprowadzał i kolportował ulotki na rzecz ukrainizacji i to wśród ludności która czuje się polska”. Ojciec Jozafat próbował dla „neounii” pozyskać wioskę Kopyłów, wówczas ukraińską, ale tylko około 20 % mieszkańców wyraziło wolę przyjęcia tej propozycji. Od 1936 do 1940 roku parafią opiekował się ojciec Modest Daczyszyn. Funkcję diaka cerkiewnego w tym czasie pełnił Jan Melnik. Od 1940 roku do końca wojny ponownie proboszczem jest ojciec Jozafat Fedoryk. W oficjalnych dokumentach parafię „neounicką” traktowano jako rektorat parafii św. Jacka, a duszpasterzy jako rektorów kościoła św. Mikołaja. Księgi chrztów, zaślubin i zgonów prowadzono wspólnie z parafią rzymską, zaznaczając tylko fakt chrztu i bierzmowania w obrządku wschodnim. Od 1940 roku parafia horodelska została oficjalnie włączona do struktur Kościoła Greckokatolickiego, zaprowadzono własne księgi, po których dziś nie ma śladu. W całej historii istnienia parafii „neounickiej” nie zanotowano żadnych zatargów z proboszczem rzymsko-katolickim, przeciwnie duchowni i wierni żyli w wielkiej przyjaźni, współpracowali ze sobą nawzajem się zastępując. W czasie wojny też nie było większych działań antypolskich, z wyjątkiem urządzania tzw. „pogrzebu Polski”, kiedy symbolicznie pochowano Polskę, zakopując obok cerkwi polski sztandar i mundur wojskowy. Wysiedlenie ludności ukraińskiej zakończyło działalność tej parafii, pozostał tylko kościół św. Mikołaja z pięknym XVIII – wiecznym ikonostasem.

W Horodle do końca wojny funkcjonowały dwie parafie katolickie - św. Jacka obrządku rzymskiego, oraz św. Mikołaja obrządku słowiańskiego tzw. "neounicka". Po tej drugiej pozostała tylko drewniana świątynia będąca dziś kościołem filialnym parafii św. Jacka, Uroczystość nadania 'Złotego Krzyża z ozdobami' w której czasem odprawia się nabożeństwa w obrządku słowiańskim jak dawniej bywało. (...) pierwszy pobyt w Horodle metropolity Kościoła Greckokatolickiego arcybiskupa Jana Martyniaka dnia 5 czerwca 2006 roku z racji nadania proboszczowi parafii św. Jacka "złotego Krzyża z ozdobami", bardzo ważnego odznaczenia jakie otrzymują kapłani w Kościele wschodnim.

Uroczystość przeniesienia relikwii bł. Mikołaja Czarneckiego(...) uroczystości w Horodle dnia 22 kwietnia 2007 roku, podczas ktorych uroczyście przeniesiono z kościoła parafialnego do kościoła św. Mikołaja ikonę i relikwie Bł. Mikołaja męczennika za wiar. Biskup ten w 1937 roku konsekrował horodelską świątynię, po 70 latach wrócił znowu do Horodła wyniesiony przez Jana Pawła II na ołtarze. Uroczystościom przewodniczył Arcybiskup Jan Martyniak z Przemyśla, zwierzchnik Kościoła greckokatolickiego w Polsce.

Żródło: ks Henryk Krukowski, www.horodlo.zam-lub.pl

Ostatnia aktualizacja ( Thursday, 29 September 2011 )
<< Start < Poprzednia 11 12 13 14 15 16 Następna > Ostatnia >>

Wyniki 100 - 108 z 142

stat4u